sobota, 16 czerwca 2012

Księga 5





księga 5


"‎- Za kim najbardziej tęsknisz.?
- Hm.. tęsknie za ludźmi , którzy nauczyli mnie żyć.
- Jak to nauczyli żyć ? Przecież każdy to potrafi.
- Ja nie potrafiłam. Na szczęście spotkałam na drodze wspaniałych ludzi, którzy pokazali mi jak się śmiać , kochać , jak czuć się szczęśliwą..
- To pewnie nauczyli cię też i płakać...
- Nie , płakać nauczyłam się sama.. wtedy , gdy odeszli bez słowa pożegnania.."
                         (Angelicca Lind & Zoro Cross)




 

   I co by tu porobić ? Persefona śpiewa, Mico nie ma, Wilkołak sobie biega...nuda.
   Oparłam się bardziej plecami o dachówki. Co jak co, ale kocham siedzieć na dachu. Widzę co się dzieje w całej Ścinawce. Jak ona się kiedyś nazywała ? Matka coś tam mówiła...Skałeczno. Po niemiecku to czy po czesku ? Oj tam, oj tam. Co mnie to interesuje.
   Za chwilę szybko usiadłam. Matka ! Do tej pory nic nie robię, aby ją wskrzesić. Tak jakbym się przyzwyczaiła do tego, że ona nie żyje.
   Energicznie potrząsnęłam głową. Nie wolno mi nawet tak myśleć. Muszę coś zrobić. Nie mogę zostawić jej w tej przestrzeni pomiędzy dwoma światami. Muszę coś zrobić !
   Ale co ?
   Tylko Kyrrie byłby wstanie mi pomóc. Ale w tedy musiałaby odrodzić się jako Cesarska. A tego zrobić nie mogła. Obiecała, że wskrzesi ją jako czarownicę. Stanie się Cesarskim przekreślałoby wszystko.
   Zastanowiłam się. Musi być jakiś sposób. Przecież jestem taka silna, i oni wszyscy też są tacy silni. Kylie...Lya...Persefona...Ichii...Zoro...Zoro ! Tak to moje wybawienie. Albo raczej jego ojciec.
  Wstałam natychmiast. Wiem, że Lee musi znajdować się w bibliotece. Ciągle tam przebywa i czyta historyczne książki Polski. Jeśli miałby wybierać literaturę do końca życia to tylko takie Polaków. Mickiewicz, Sienkiewicz i inni. A Mickiewicz nie napisał Pana Tadeusza ? Piękna książka. A jeszcze piękniejszy początek.
   Gdy tylko weszłam do domu skierowałam się prosto w lewe skrzydło domu. Tam znajdowała się piękna i wielka biblioteka. Kochałam tam przebywać. Wszystko można było znaleźć, a Lee zawsze był pomocny.
   Weszłam do środka Lee stał na małej drabince i układał książki na wyższym poziomie. A tam na małej blaszce pisało "Tylko Lee Cross'a, czytać za moją zgodą".
Roześmiałam się cichutko z tej nazwy. Jakby nikt nie wiedział, że tam ma swoje zbiory Polskich pisarzy.
-O ! Czarownica Angelicca o szelmowskim uśmiechu. Jak miło cię zobaczyć-powiedział z uśmiechem w moim kierunku.
Roześmiałam się cichutko. Mają z Zorem wspólne poczucie humoru. Za to ich cenię.
-I po co chowasz mi Mickiewicza ? Miałam go poczytać !-powiedziałam i posłałam mu swój piękny uśmiech
Popatrzył się na książkę a po chwili wkładał ją dalej.
-Hej ! -zawołałam roześmiana
-Jeszcze mi ją ubrudzisz-roześmiał się Lee schodząc po schodach.-Czego pani potrzebuje ?
-Bardzo dyskretnej informacji-spoważniałam.
Cross popatrzył się na mnie. A po chwili spojrzał na książkę z napisem "Pan Tadeusz".
-Nie dam ci !-roześmiał się
-Ale ja jej nie chcę !-roześmiałam się mimowolnie
Muszę wymyślić takie pytanie, żeby nikt nie wiedział o co mi chodzi.
-Jak mam wskrzesić moją matkę ? Miała na imię Elisabeth Lind. Była czarownicą i nie chce odrodzić się pod inną postacią-powiedziałam wprost.
-Tato ? My po tym pytaniu mieliśmy nie wiedzieć o co chodzi ? Bo nie wiem-powiedział w drzwiach Zoro.
-Ja też właśnie nie wiem-roześmiali się.
-Ha ha-powiedziałam z sarkazmem.-Ja się serio pytam-powiedziałam już uśmiechem.
-I don't know-powiedział Zoro z uśmiechem.
-Ale żeś zaszalał-roześmiałam się.-Nie wiedziałam, że z ciebie taki geniusz angielski.
Roześmialiśmy się. Zoro nigdy nie umiał żadnego innego języka jak Polski i starożytny Nordmański.
-Pytałaś Kyrrie'go ?-zapytał Zoro
-Zoro ! Idź sprawdź czy nie ma cię w innym pokoju-powiedziałam zła, że zdążył zapomnieć z czym przyszłam.
-Nie. Jeszcze moja kropla astralna mi otworzy i powie "Nie, Zora nie ma"-roześmiał się, a my razem z nim.
Kochałam te jego poczucie humoru. Zawsze potrafi kogoś rozśmieszyć.
-Co my czarownice ?-zapytał Lee i uniósł ręce do góry, a po chwili je opuścił i złapał drabinę.-Sprawdź w ostatnim regale na samym końcu.
Podniósł drabinę i przeszedł na drugi regał.
-Boooże znowu będą książki czytać-powiedział Zoro i zniknął tak szybko jak się pojawił.
-I uśmiech zniknął z mych ust-powiedziałam z westchnie niem i udałam się do ostatniego regału.
Zanim zniknęłam usłyszałam śmiech Lee.
   Nazbierałam sobie parę książek i położyłam je na krześle obok. Sama położyłam się na podłodze tuż przy otwartym oknie. Lee dopiero co go otworzył, aby trochę wywietrzyć przed obiadem.
   Przeczytałam parę książek, ale okazały się całkiem bez pomocne. Same bzdury dla dzieci i młodzieży. A potem dziwią się, że w noc przesilenia, albo inne dni odbywa się "sabat". Albo, że dzieciaki trafiają do szpitala psychiatrycznego. Nie żebym coś miała do tego, że rozwijają swoją wyobraźnię. Nic z tych rzeczy. Dzięki wyobraźni świat jest piękniejszy. Po prostu zastanawiam się jak można ślepo w to wierzyć, wiedząc, że jest się normalnym człowiekiem ?
   Chwilę później pojawił się Zoro i krzyczał: "obiad, bo was książki zjedzą". Po chwili spojrzał na mnie i roześmiał się głośno.
-A może przynieść księżniczce łóżko ?-zapytał roześmiany tym, że leżę na podłodze, której dawno nie odkurzano.
-Pod warunkiem, że położysz się obok-roześmiałam się.
Zmrużył oczy a po chwili powiedział:
-Nie, nie sypiam z byle kim. Musisz zasłużyć.
Westchnęłam. Był jedynym chłopakiem w jego wieku, który mi się opierał. Poza Kyrrie'im i Ichii'm.
   Nie miałam wyjścia, musiałam wstać. Wstałam, a Zoro z Lee roześmiali się. Postanowiłam ich zignorować i podążyłam do kuchni. Mam ochotę coś zjeść, a wiem, że Zoro zawsze dużo dodatków dorzuca do pizzy.
   Kiedy tam weszłam to Lya się roześmiała a po chwili powiedziała:
-No no, przy tobie nareszcie czuję się piękna.
Wszyscy spojrzeli na mnie. A po chwili roześmiali się. Tak samo głośno jak inni.
-Konkurs na najseksowniejszego kominiarza ?-zapytał Kylie
Odwróciłam się do tyłu, bo wiedziałam, że znajduje się lustro. Powieszone na życzenie Lya'i. Pierwszy raz jestem jej za coś wdzięczna.
   Gdy zobaczyłam się w lustrze. Powstrzymałam się, żeby nie odskoczyć do tyłu. Cała byłam czarna. Zupełnie jak jakiś kominiarz. To dlatego Zoro się roześmiał gdy tam wszedł. Gdy spojrzał na mnie. Od dawna wiedział, że jest tam tak brudno, że Lee chciał zrobić z tego starożytną bibliotekę. I tylko od czasu do czasy wywietrzał.
   Nie mogłam się powstrzymać i roześmiałam się. No, w każdym razie śmiesznie to wyglądało.
-Nie Lya'o jednak nie wyglądasz lepiej. Nawet tak usmarowana wyglądam lepiej-odparłam chcąc jej dopiec.
-Co ?-zapytała z niedowierzaniem
-Może się o to jeszcze pobijecie ?-zapytał nas Kyrrie gryząc kawałek pizzy
Zoro popatrzył się na niego i lekko się uśmiechnął.
-Fajnie by było, co ?-zapytał ze swoim uśmieszkiem wróżącym chęć psocenia
Kyrrie roześmiał się, a po chwili zaczął się dławić kawałkiem pizzy, który miał w ustach.
   Wzięłam krzesło i usiadłam obok Zora, a na przeciw Kyrrie'go. Był piękny więc nie miałam nic przeciw, aby patrzeć się na niego cały czas. Kłótnia z Lya'ą była bezsensowna więc postanowiłam przyłączyć się do ich rozmowy.
   Zoro z całej siły uderzył Kyrrie'go w plecy, aby mu przeszło.
-Żyjesz ?-zapytał z uśmiechem
-Nie, chyba umarłem. Odrodziłem się jako anioł. Tak samo wkurzający jak ty-roześmiał się Kyrrie.
Wzięłam do ust kawałek pizzy uważając, żeby nie spotkał mnie ten sam los co Kyrrie.
-A gdzie Mico ?-zapytał Kyrrie po chwili ciszy
Wszyscy spojrzeli na niego. Ja też. Zaczęliśmy się martwić. Gdzie ona może być o tej godzinie ? Nie pije krwi, żadnej więc musi często jadać ludzkie jedzenie.
-Wróci-powiedziała Lya po chwili.
-Czy ty nigdy nie możesz się o nikogo martwić ?-zapytała ją agresywnie Persefona
-Zawsze wraca-powiedział po chwili mały Kylie.-Prawda ?-zapytał z niedowierzaniem.
W  jego głosie było słychać to, jak bardzo się martwi o Mico.
-Szła do Ichii'ego. Może jest u niego-powiedział Zoro, żeby nas uspokoić.
Popatrzyłyśmy z Persefoną na siebie. Tak długo ? Miała zadać mu parę pytań i wrócić.
-Wy coś wiecie-zaczął Kylie.
-Tyle co wy, że poszła do Ichii'ego-przerwała mu Persefona.
-Łszeż ! -wstał Kyrrie-Na pewno coś wam powiedziała.
No to jesteśmy w dołku. Myśl Angelicca, myśl. Jakoś musimy się wymigać, żeby nie zdradzić Mico.
-Wróci-powiedziała Lya nieobecna.
-Wróci-poparł ją Lee.
Odłożyłam kawałek pizzy. Zjadłam już trochę, reszty nie chciałam. Po chwili szybko pobiegłam do biblioteki. Widziałam, że Persefona też wybiega i poszła na górę. Kyrrie za Persefoną, a Zoro za mną.
   Wiedzieli, że coś wiemy. My i tak, nie możemy im powiedzieć. Dlaczego akurat ten cholerny Zoro musiał iść za mną ? Tylko on mnie dekoncentruje.
A może oni o tym wiedzieli, więc dlatego on poszedł ?
   Otworzyłam drzwi do środka pokoju, gdzie znajdowała się biblioteka. A potem zamarłam. Stałam w bezruchu. Poczułam, że Zoro też stoi. Wszedł prawie na mnie zaciekawiony co się stało.
Tego się nie spodziewaliśmy. Wewnątrz pokoju stała zaczajona Mico, cała brudna i w koncikach ust miała krew. Jej piękne oczu zmieniły barwę na czarne.
   Obok niej stał niezwykle piękny chłopak. Miał czarne włosy zaczesane do tyłu i w kształcie serca grzywkę, która też była zaczesana do góry. Koło uszu kończyły się jego włosy. Zaczynała się broda, była lekko przystrzyżona. Idealnie pokazywała jego kości policzkowe. Głęboko osadzone czarno-czerwone oczy. Miał na nich tak ciemne i blisko siebie czarne brwi, że wyglądało to tak, jakby miał przejechane kredką to oczu. Krzaczaste brwi. Lekko zakrzywiony nos. Był tak piękny, że to aż bolało.
Na sobie miał ciemny bluzę. Prosto spod garnitury. Na sobie zamiast garnituru miał płaszcz. Długi, lekko rozpięty. Był luźny na pewno nie blokował jego ataków. Na małym palcu lewej ręki miał pierścień-znak, że jest generałem w służbie Cesarskich. Na nogach natomiast miał luźne jeansy. Moje przy jego wyglądają jak z lumpeksu.
-Ulgoria Damian Akamone.-usłyszałam nienawistny syk Zora.
Ulgoria natomiast tylko się roześmiał.

           ***************************Angelica Lind****************************

   -Nie masz wstępu do tego domu-powiedział Zoro do niego.-Kto ci pozwolił tu wejść ?
-Ja-odparła agresywnie Mico.
-Mico ?-zapytałam piskliwie. Pierwszy raz się bałam.-Co ci się stało ?
Zignorowała mnie. Zwróciła się z pytaniem jednak do Zora:
-Jak mogłeś mi to zrobić ? Jak mogłeś mu tak powiedzieć ?
-Dobrze wiesz, że to prawda.-odparł Zoro nie spuszczając wzroku z Ulgorii-Musiałem tak Zrobić.
-Kocham go-powiedziała po cichu. Czułam, że Mico traci nad sobą kontrolę
-Na pewno-odparł Zoro sarka stycznie-przez ile ? Przez dwa dni ?-dodatkowo ją podgrzewał
Tego było już dla niej za wiele. W ostatniej chwili odskoczyłam od Zora, bo Mico rzuciła się mu do szyi. Dosłownie ! Oszalała z wściekłości.
   Cały czas próbowała złapać go za szyję, żeby ostatecznie skręcić mu kark, albo gorzej. Mogła zacząć go potem torturować, albo wypić jedynie jego krew.
   Zoro wiedział o tym za dobrze. Robił ciągłe uniki. Nie chciał jej skrzywdzić. Chciał tylko się obronić. Czekał, aż jej przejdzie. Ale czy na pewno przejdzie ?
   Spojrzałam na Ulgorię. Jego najwyraźniej śmieszyła cała ta sytuacja. Nie miał zamiaru ruszyć się, aby pomóc którejś ze stron. Więc dlaczego Zoro miał go na oku ? Postanowiłam pilnować go.
   Gdy Zoro to zauważył uśmiechnął się, że nareszcie będzie mógł w pełni się bronić. Zaczął robić zwinne uniki przed Mico. tak, że ona nie miała żadnych szans.
   Jednak miała. Przewagą okazało się to, że była za szybka dla Zora.
   Gdy już prawie złapała go za gardło do środka weszła osoba, którą bez wątpienia rozpoznałam. Kaan Aname ! Podczas gdy Zoro kucnął szybko, Kaan złapał Mico za ręce. Obrócił się z nią dwa razy bardzo szybko i wyrzucił ją przez okno. Wiedząc, że i tak nic jej nie będzie.
   Z tyłu za nim wszedł Lee Cross.
Boże cóż to się wyprawia ?
   Lee pomógł wstać Zorowi, a do okna podszedł Kaan.
-Ona mi tego nie wybaczy. Że też akurat to okno-powiedział Kaan patrząc w dół.
   Najprawdopodobniej Mico już wstała, bo oczy Kaana za czymś szybko nadążały.
-Wybaczy-odparł Lee.
   Popatrzyłam na Kaana. Co jak co, ale patrzenie na niego sprawiało mi przyjemność. Był piękny, piękny jak Mico.
 Miał trochu dłuższe włosy postawione do góry, a może to wiatr ? Były oczywiście czarne. Brwi muszą być łukowo wygięte, ale patrzy zły na Mico, więc trudno to ocenić. Duże oczy, a w nich strasznie czarne oczy. W niczym nie przypominały oczy Ulgorii. Idealny nos. Usta uniesione trochę do góry. Pewnie tak są bardzo często. Idealne kości policzkowe !
Czy te wampiry z rodu Cesarskich muszą być takie blade ? No może ni bardzo, bo Mico i Kaan są lekko różowi.
Na sobie miał czarną bluzkę z nadrukiem z tygrysa. I czarne jeansowe spodnie. Byty z nike. Oczywiście czarne. Wiedział w jakim kolorze mu do twarzy.
-No, Lee pochwal się tym, co ustaliliśmy-powiedział Kaan z uśmiechem.
Wszyscy popatrzyliśmy na niego. Nawet Ulgoria.
-Więc -zawahał się i spojrzał na Zora a potem na mnie.-Mamy nowych lokatorów.
-To nie możliwe-rozłożył ręce Ulgoria.
Zoro uśmiechnął się widząc minę Ulgorii. Ja tego nie zrozumiałam, ale też chciałam mu dopiec więc uśmiechnęłam się.
   Do domu wskoczyła Mico i znowu rzuciła się na Zora. Po chwili Lee złapał ją i przytrzymał.
-Mam radosne wieści-powiedział Kaan do Mico.
-Wcale nie są radosne-powiedział Ulgoria.
Kaan postanowił go zignorować.
-Będziemy tu mieszkać. Przejdziecie wszyscy dodatkowy trening-powiedział Kaan.
-Wszyscy ?-upewnił się Zoro
Kaan skinął głową.
-No to ja zgłaszam się na partnera dla Ulgorii-odparł Zoro z uśmiechem.
Roześmiałam się cicho wiedząc co Zoro planuje. Dzień w dzień bicie się z Ulgorią to dla niego spełnienie marzeń ! Jak nie lepiej...
-Fajnie-powiedział Ulgoria.
   Mico wyswobodziła się z ucisku Lee i znowu natarła na Zora. Nie zdążyła wyczarowałam dla niej przeszkodę o którą zahaczyła i ostatecznie zrobiłam dla niej klatkę. Nawet dużo siły mnie to nie kosztowało.
-Angelicco weź może stąd Zora. Zanim go Mico zabije-powiedział lee.
-Lind ?-zapytał Kaan zdziwiony
-Tak. A dlaczego pan pyta ?-zapytałam podchodząc do Zora
-Słyszałem o was. Słyszałem o pewnej o imieniu Angelika Lind. Jedna z największych czarownic. Słyszałem też o Elisabeth Lind-powiedział Kaan z uznaniem.-Elisabeth to największa ?
-Tak. A Angelika to moja matka. Jestem w służbie Asasynów-powiedziałam kładąc dłonie na piersiach Zora z zamiarem wypchania go z biblioteki.
-W służbie ? -roześmiał się Kaan-Na pewno nie Lindowie. A poza tym masz płomień znak dzikości i nie przystajności.
Wypchałam Zora z biblioteki. Nie miałam zamiaru dłużej tam siedzieć.
-Miszczu-zwrócił się Zoro do mnie-mam ci pokazać Ścinawkę ?
-Gdyby pan był tak łaskaw, milordzie-odparłam.
-No, w każdym razie rangą stoję wyżej od ciebie-uśmiechnął się.
Zignorowałam go. Byłam ciekaw dokąd mnie zaprowadzi.
-Where are you going ?-zapytałam po angielsku
-Pohasać po Ścinawce-od powiedział z uśmiechem.
-Hasać ? Masz konie ?-zapytałam już po polsku
-Myślałem, że wyczarujesz dla mnie jednorożca-roześmiał się.
-A rozumu nie chcesz ?
Roześmiał się, a po chwili szliśmy w milczeniu. ja myślałam o wszystkim wokół, a Zoro...no właśnie o czym ? Chciałabym to wiedzieć, chciałabym wiedzieć trochę więcej na temat "Zoro Cross". On na mój temat wie bardzo dużo, ja na jego prawie, że wcale. To jest frustrujące !
-Było morze, w morzu korek a na korku siedział Zoro i łapkami potrząsając śpiewał tak: Było morze w morzu korek a na korku siedział Kyrrie i łapkami potrząsając śpiewał tak...-śpiewał Zoro
Nie. Czasem nie chciałabym wiedzieć co on myśli.
   Szliśmy drogą w kierunku Tamy, ale nie skręciliśmy w kamieniową drogę do Ichii'ego i Kery. Poszliśmy dalej, asfaltową drogą. Popatrzyłam w bok. Było to murowe ogrodzenie Zetkamy.  A na tym ogrodzeniu było pełno graffiti. Niesamowite !
   Zoro przestał śpiewać i popatrzył na to co ja.
-Be3-zaczął-to oznacza wolność...wolność dla tych co jarają marihuanę. To graffiti podoba mi się najbardziej.
Panowała między nami cisza. A ja żeby nie patrzeć na niego popatrzyłam na pobliskie domy. Były zadbane i na ogół jedno-rodzinne.
-Dlaczego twoje imię czyta się "Andżelika" a pisze się A-N-G-E-L-I-C-C-A ?-zapytał mnie Zoro
-Nie wiem. Zapytaj mojej mamy-powiedziałam zgodnie z prawdą.
   Dotarliśmy do Miejsca Ichii'ego, Mico i Persefony. A także mojej mamy. Myśląc bardziej to miejsce mojej mamy było na przeciw.
   Spojrzałam na roślinność i cały klimat. Było tu pięknie. Na boku schodów też było pełno graffiti. Nie wiedziałam co tam pisze, ale było piękne.
Zoro zwrócił się do mnie wchodząc po schodach:
- Za kim najbardziej tęsknisz.?
- Hm... tęsknie za ludźmi , którzy nauczyli mnie żyć.
- Jak to nauczyli żyć ? Przecież każdy to potrafi.
- Ja nie potrafiłam. Na szczęście spotkałam na drodze wspaniałych ludzi, którzy pokazali mi jak się śmiać , kochać , jak czuć się szczęśliwą..
- To pewnie nauczyli cię też i płakać...
- Nie , płakać nauczyłam się sama.. wtedy , gdy odeszli bez słowa pożegnania....
Przerwałam...nie byłam wstanie mówić dalej. Przez Zora pytanie poczułam, że jednak jeszcze raz mogę żyć, śmiać się, czuć się szczęśliwą.
-W porządku ?-zapytał po chwili ciszy
-Dziękuję-powiedziałam wzruszona.
-Za co ?-zapytał nie wiedząc o co chodzi.
-Dziękuję...za to, ze jesteś. Jesteś jedyną osobą w całym tym domu przy której mogę być naprawdę sobą. Przy Persefonie czy Mico też mogę...ale przy tobie jest jakby inaczej-powiedziałam.
Pierwszy raz wyznałam komuś swoje uczucia. Zawsze próbowałam grać osobę nie dostępną. Pierwszy raz czuję, że jest coś głębiej...
   Opanuj się Angelicca ! Skarciłam samą siebie. Jestem czarownicą...aloe nie mogłam na to nic poradzić...poradzić, że są we mnie jakieś inne uczucia. Czy to miłość ?
   Potrząsnęłam głową. Nie ! Niemożliwe !
-Dzięki. Pierwszy raz ktoś mi wyznaje takie uczucia. Pewnie dlatego, że ja sam jestem słaby w ich wyznawaniu-powiedział szczerze.
-No ! To już coś o tobie wiem-powiedziałam z uśmiechem.
-Co powiesz na przejście na drugą stronę w lodowatej wodzie ?-podsunął nam pomysł z uśmiechem
Kocham go za ten jego uśmiech ! Dzięki niemu jest przepiękny ! Nie mogę sobie wyobrazić piękniejszego, nikogo innego.
-Chętnie-powiedziałam schodząc po schodach.
Spojrzałam na przeciw z uśmiechem. W tedy ją zobaczyłam. Elisabeth. Wyglądała jak żywa. Bo taka i w istocie była. Żywo-martwa. Nie znajdę lepszego określenia. Była żywa mogła się poruszać, ale tylko tam. I w określonych sytuacjach !
   Była piękna, ale ja byłam piękniejsza. Wiedziałam to.
-Chyba jednak dziś nie damy rady-powiedziałam z rezygnacją i patrzyłam dalej na Elisabeth, która do mnie machała.
Zoro też się tam popatrzył.
-Dziwne...a wydawało mi się, że widzę ducha. Trudno kiedy indziej-powiedział z uśmiechem.
Na chwilę się zawahał, jakby chciał coś zrobić. Po chwili wzruszył lekko ramionami i podszedł mnie przytulić. Ucałował mnie lekko w policzek i zeskoczył po schodach na ziemię.
-Tak mało cię znam-powiedziałam po chwili z westchnie niem.
-Trudno !-krzyknął z uśmiechem
   Pokiwałam lekko głową przygryzając wargę. Boże ! Co my robimy !
   Po chwili ściągnęłam buty i wskoczyłam do wody. Była lodowata. Oj będę chora. I co z tego ? Muszę lecieć do mamy.
   Zrobiłam dwa pewne kroki, a potem pobiegłam do swojej matki, uważnie, aby nic mi się nie stało. Nie chciałam wylądować w tej wodzie.
   Gdy dobiegłam i wstałam spotkała mnie niespodzianka. Dostałam siarczystego policzka od mojej matki:
-Co ty wyprawiasz ?!-wykrzyczała do mnie

         *************************Angelicca Lind********************************

   -To przyjaciel !-powiedziałam.
Co miałam prosto z mostu jej powiedzieć, że najprawdopodobniej go kocham ? Nie doczekanie !
Westchnęła. Potem podjęła dalej:
-Jeśli już go chcesz to od razu się z nim prześpij ! Mogłam nie dodawać eliksiry miłości twemu ojcu do picia. Teraz nie byłabyś taka krucha.
Westchnęłam i dałam za wygraną. Z nią można się kłócić, ale i tak wyjdzie, że to ona wygrała.
-Słuchaj-powiedziała matka-dziś jest pełnia księżyca. Lepszej okazji nie będzie na prze prowadzenie rytuału. Dzięki niemu będziesz miała więcej siły.-podała mi kartę z tym co muszę przygotować, nie musiałam jej otwierać ani czytać bo doskonale wiedziałam co będzie podstawą-Musisz być tu, albo na czymś odsłoniętym, abyś miała pewność, ze będziesz widzieć księżyc.
-To wszystko ?-zapytałam z nadzieją
-Wszystko. Muszę już iść bo muszę mieć czas na to, aby tu przyjść i cię przygotować.
-Aha. Miło było.
Wskoczyłam do wody. Nie miałam zamiaru dłużej się z nią użerać. Nie po tym policzku. Wyciągnęłam chustkę z kieszeni i namoczyłam w wodzie. Musiałam sobie to przyłożyć, aby mi nic nie spuchło.
   Gdy wyszłam na brzeg wiedziałam, że matki już nie ma. I dobrze ! Była w złym humorze i niech posiedzi sobie pomiędzy kamykami. Ubrałam buty i wstałam.
   Zaczęłam podążyć w kierunku domu. Drogą na skróty koło Rodriquezów, Giftedów, a potem na wprost przez łąki.
Chcę do Zora !
Może jeszcze go dogonię ? Nie było szans. Wiedziałam, że mi się nie uda. Był już w domu, jak nie dalej. Za długo zajęło mi dojście do matki i z powrotem. Potem jeszcze rozmowa z nią. Była trochę taka bez sensu. Bo niby po co mi cały ten rytuał ? I tak pewnie jeszcze trochę czasu minie zanim ją wskrzeszę. Bo na przykład jak mam to zrobić ? Jakich użyć składników ? czy mam być sama ? A może ktoś mi pomoże ?
   Tak się zamyśliłam, że prawie w słup uderzyłam. No, no ! Nie śpij.
   Spojrzałam przed siebie. Zobaczyłam rynek. A tam pod sklepem stała para nastolatków całując się i przytulając. No Angelicco witaj w XXI wieku. Gdzie dla nastolatków miłość to stanie pod sklepem i przytulanie się, a nawet stanie z butelką piwa to czysta przyjemność. Nie mogę tego zrozumieć. O następni, ale z fajkami. No macie szacunek...narkomanów. Gdzie są ich rodzice ? To jeszcze za szybko, niektórzy mają tylko trzynaście, albo dwanaście lat i stoją jak te żule pod sklepem.
   Pokiwałam głową nie mogąc tego zrozumieć. No witaj w XXI wieku !
   Podeszłam do drzwi, otworzyłam je i weszłam do środka, zamknęłam. po chwili otworzyłam je z powrotem i wyszłam z domu. Spojrzałam na górę.
-Kyrrie ! Co...co ty...co ty robisz ?-zapytałam nie wiedząc co on robi
Patrzyłam na Kyrrie'go, który wisiał z okna, na jakiejś lianie. Wiedziałam, że to liana od Persefony. Chyba naprawiał okno, ale...dlaczego on wisiał na lianie przyczepionej do kostki ?
-Naprawiam okno !-krzyknął z uśmiechem podnosząc szybę
-Nie wygląda !-uśmiechnęłam się do niego-Wygląda to tak jakby cię Persefona miała zrzucać !
-Ja latam, ja latam !-śmiał się Kyrrie
-Widzieliście może gdzieś Zora ?-zapytałam
-O czyżby to twoje nowe wieczne pytanie ?-zapytał Kyrrie z uśmiechem-Przed plazmą !
Machnęłam na niego ręką wiedząc, że nie wygram.
   Weszłam do domu i trzasnęłam drzwi z nadzieją, że Kyrrie to usłyszy. A potem szybkim krokiem poszłam w kierunku dużego salony. Kyrrie nie kłamał Zoro tam siedział...albo raczej leżał. Oparty na ręce oglądał mecz piłki nożnej. No ba ! Co by mógł Zoro innego robić.
   Siadłam obok. Podniosłam jedną rękę, którą miał luzem położoną. Położyłam się na niego i położyłam na sobie jego rękę. Wiedział, że to ja. Ta jego bliskość...
-I jak tam po spotkaniu z matką ?-zapytał ściszając głos
-Jak to z matką...w sumie to nawet-od powiedziałam nie mówiąc o tym co sądzi o spotkaniach z Zorem.
-Aha...i już ?-zapytał z niedowierzaniem
-Będę odprawiać rytuał !-powiedział mrużąc oczy
Zoro spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Boże czy on musi być taki piękny ?
-Rytuał ? I niby po jakiego ?-zapytał po chwili nie spuszczając ze mnie wzroku
-Ma mnie wzmocnić. Niby...-odparłam
-A co ty niby słaba ?-przerwał mi Zoro
-Po prostu muszę wskrzesić moją matkę. Ale mam za mało siły...a tak w ogóle to nawet nie wiem co ja mam robić. Wszystko ja muszę wiedzieć. A to ona żyła parę wieków. Uff-westchnęłam nie wiedziałam co mam robić...
Poczułam, że Zoro mnie bardziej przytula. Wiem, ze chce mi pomóc, ale nie wie jak.
-A nie pytałaś Kaana ?-zapytał po chwili
-Nie. A co on ma do tego ?-nie wiedziałam do czego on zmierza
-Wiele...-po chwili Zoro wyłączył telewizor i wstał i próbował ściągnąć mnie z fotela. Pamiętasz co mi obiecałaś ?
-To znaczy co ?-lepiej było leżeć, aby przypadkiem mnie gdzieś nie zaciągnął
-Mieliśmy iść pochodzić po rzece. Może i zimno wiec pójdziemy na inną część rzeki. -pociągnął mnie za rękę-No choć !
-No dobra !-wstałam
-Dokąd chcesz iść ?-zapytałam gdy wychodziliśmy z domu
-W miejsce Daniela ! No choć !-wyszliśmy z domu i zaczęliśmy biec, aby być szybciej na miejscu
-To ty też masz swoje miejsce ?-mówiłam, albo raczej krzyczałam podczas biegu
-Tak, tak jak ty. Ty siedzisz na dachu, a ja ten cywilizowany jestem i siedzę koło rzeki.
-To ma być cywilizacja ! Ha ! Epoka Kamienia łupanego cię wyśmieje !
-Zapytamy się ich ?-roześmialiśmy się
Biegliśmy przez wydeptaną w kierunku rzeki ścieżce. Wokół było pełno trawy i z jednej strony było pole. Gdy dobiegliśmy do rzeki nad Przędzalnią Zoro skręcił w lewo. Pobiegłam z nim. musiałam uważać jak stawiam nogi bo mogłam wpaść do wody. Byliśmy bardzo blisko rzeki. Zoro był pewniejszy. Był tu wiele razy.
   Wskoczyłam na mały pagórek kamienny. Te kamienie są z rzeki. Pewnie rzekę pogłębiali. Biegłam po niej i szybko dogoniłam Zora. Był zdziwiony, a po chwili uśmiechnął się i szybciej biegł. Ścieżka była bardziej wydeptana i mogłam się domyśleć dokąd będziemy biec.
   Przyśpieszyłam a z daleka widziałam już Tamę. Zdziwiona biegłam dalej. Odwróciłam się za siebie, żeby zobaczyć gdzie Zoro, ale go nie było.
   Zatrzymałam się i rozejrzałam w okół. Wszędzie tylko drzewa. Nigdzie nie było ani śladu Zora. Zbliżyłam się do drzew o parę kroków. Po chwili zza jednego wybiegł Zoro.
-No gdzie ty się urwałaś ?-zapytał z uśmiechem
-Zagubiłam się -posłałam mu oczko i podeszłam.
Złapał mnie za rękę i pociągnął bliżej rzeki. Gdy spojrzałam przed siebie oniemiałam. Było tu tak pięknie jak na Tamie, jak nie lepiej. Przed sobie miałam rzekę, w której było pełno kamieni. Małych kamyczków. na początku płytko, a potem było już głęboko. Poznałam po tym, że dalej jest ciemniejsza woda i nie widać. Na przeciwnym brzegu było jak w lesie. Miałam wrażenie, że jestem gdzieś nad jakimś strumieniem w lesie.
-Szkoda, ze nie mam aparatu-powiedziałam cicho, aby nie naruszyć ciszy.
-Dlaczego ?-zapytał tak samo Zoro
-Bo zrobiłabym zdjęcie, aby uwiecznić to miejsce i patrzeć się dwadzieścia-cztery godziny na dobę siedem dni w tygodniu-od powiedziałam nie spuszczając wzroku z "lasu".
Roześmiał się. dal mnie było to jak w Edenie, a natomiast  dla niego jak w domu. Chciałabym być taka jak on.
-Chciałabym być taka jak ty.-powiedziałam i poczułam na sobie uważny wzrok Zora-Masz wszystko i wszystkich gdzieś. Masz to co o tobie myślą,a le dal swoich jesteś gotowy poświęcić wszystko. Jesteś zawsze taki na luzie, szybko i swobodnie zmieniasz tematy. Ja tak nie umiem.
-Kiedyś miałem pełno kompleksów-zaczął Zoro i spuścił wzrok.
-Ty ?-nie mogłam uwierzyć
-Tak...-popatrzył się na mnie
-Wiesz-zaczął Zoro nie spuszczając ze mnie wzroku-nie zawsze tak było. Nie zawsze byłem taki jak mówisz. Zawsze chciałem być najsilniejszy i jak wiesz jestem właśnie taki-uśmiechnął się lekko-, ale to się zmieniło. Kiedyś w trudnej sytuacji dałem napić się Mico mojej krwi. A jej endorfiny zadziałały. Nie ma nic bardziej uzależniającego. Potem chciałem znowu, ale Mico nie chciała mnie uzależnić. Gdy przybyliśmy na Ziemię w tedy odkryłem narkotyki. Dwa razy byłem bliski śmierci, ale najbliżsi sprowadzili mnie do ładu. Długo walczyłem z narkotykami, papierosami czy alkoholem. Ale udało się. Nie palę i nie jaram. Ale potrafię wypić. Jednego, ale muszę chociaż raz w miesiącu, ale w tedy ktoś mnie pilnuje. Myślę, że w tedy gdy za trzecim razem mogłem umrzeć zmieniłem się. Zaczęłam dostrzegać życie bardziej. bardziej tak, że to może być mój ostatni dzień. Gdyby nie Kyrrie, Mico, tato, Persefona czy nawet Lya nie wiem co by się ze mną stało. Jest jeszcze Marco, jest jak brat którego nie miałem. Dorównuje Kyrrie'mu, ale go prawie nie ma.
Nie mogłam uwierzyć w to co mówi Zoro. Że było z nim, aż tak źle. Jednak na przyjaciół i rodzinę zawsze można liczyć. Chciało mi się zaraz płakać. Szkoda, ze oprócz ojca nie mam nikogo takiego. No jest mój ojciec, ale on nie chce mnie już nać. Jest Persefona i Mico...teraz i Zoro. Nie mam nikogo bardziej ważnego w życiu niż Zoro.
-A co z Ulgorią ?-zapytałam po wstrzymując się od płaczu
-Ulgoria ? A on. Eh-Zoro nabrał w płuca powietrza-on zdradził Persefonę. Tak mocno go kochała, a on sobie zadrwił. Gdy mieliśmy udać się na Ziemię on "umarł". Wziął udał, że atakuje jakiegoś demona, a gdy niby "umarł" to dołączył do Cesarskich. Chciał mieć z głowy Persefonę. I za to chcę go przeczepać-powiedział z goryczą
-Współczuję jej-powiedziałam
Podeszłam bliżej rzeki. Miałam na nogach skórzane botki "by Persefona" i wiedziałam, ze nie przemokną. Weszłam do rzeki i po kamyczkach poszłam trochę bliżej głębokiej wody. Odwróciłam się w lewą stronę i spojrzałam czy nie widać stąd Tamy.
Nie ! Wszystkie drzewa zasłaniają widok. I dobrze.
-A ty co ? Spełniasz obietnicę ?-zapytał Zoro z uśmiechem
-Nie.-powiedziałam wracając. Skoczyłam przed Zora-Sprawdzałam coś.
Uśmiechnął się i przekrzywił trochę głowę w bok.
   Przybliżyłam się jeszcze trochę. A po chwili on pocałował mnie. Zdziwiłam się bo przez chwilę nic nie robiłam. Musiał torować sobie drogę językiem. Ale szybko się opamiętałam i też zaczęłam go całować.
   Jednego mogę być pewna na sto procent. Kocham go. Kocham jego. Jego a nie nikogo innego !
   On mnie chyba też bo zaczął mnie całować bardziej. Obią mnie, aby było mu wygodnie. Ja też go obiełam. Nie chcę go stracić. Mam gdzieś co powie moja matka.
-No to jesteśmy kwita-powiedział odrywając się ode mnie, ale nie puścił mnie.
-Nie rozumiem-obeszłam go w okół
-Ty pierwsza wyznajesz swoją miłość, a ja całuję.
-Mam wiarę, że mogę wszystko zmienić-powiedziałam siadając i przyciągając Zora do siebie.
-I sprawię, że połączy to co nas dzieli. To, czego chcemy łatwiej będzie osiągnąć wspólnie-powiedział pochylając się.
Zaczęłam go całować. Nie mogłam się powstrzymać. Następną rzeczą jaką chciałam zrobić, a przed którą nie mogłam się powstrzymać to było to, że ściągnęłam z niego bluzkę.
   Uśmiechnął się lekko. A ja w końcu mogłam zobaczyć jego tors. Był piękny. Tak jak jego właściciel. Widziałam wielu. Ale nikt nie może dorównywać Zorowi względem urody...a w sumie nie tylko.
  Położył mnie na trawie kładąc pode mnie swój podkoszulek. Nachylił się nade mną i znowu się całowaliśmy.
   Tak, nie kochałam nikogo bardziej niż Zora.


            ******************************Angelicca Lind*************************
   
   Wieczorem gdy była już dwudziesta druga ubrana jedynie w krótką zwiewną-czarną sukienkę i czarną, krótką bluzkę wyszłam z domu. Wyszłam przed dom. Zaczęłam przygotowywać się do rytuału.
   Miałam zrobić to na Tamie, ale nie chciałam słyszeć słów krytyki od matki. Wiedziałam, że będzie wiedzieć o mnie i Zoru. Ale Zoro ważny jest dla mnie i nie chcę go stracić.
   Rozłożyłam wszystkie swoje magiczne przybory.
   Najpierw rozpaliłam małe ognisko i zaczęłam wrzucać do malutkiego garnka składniki: bieluń-malutkie kawałeczki korzenia, lulek czarny-kawałki liścia, wilczą jagodę-parę jagód. Zaczęłam to trochę gotować, aby nie powstała maść na Blocksberg. Gdy wszystko się trochę podgrzało wrzuciłam do środka barani tłuszcz, wszak musiała wyjść z tego maść.
   Gdy wszystko się trochę podgrzało rozebrałam się do naga i nasmarowałam się swoją maścią. Całe ciało.
  Po dziesięciu minutach zaczęłam przyzywać różne magiczne istoty, które miały mi pomóc. Elfy, które na początku nie pochwalały pomysłu, abym wskrzesiła swoją matkę też przyszły mi pomóc. Były jako pierwsze !
Potem pojawiły się różne skrzaty, demony, diabły i wszystko inne.
   Gdy zaczęłam się kłaść na zimną ziemię, a one utworzyły w okół mnie krąg zaczęłam tracić świadomość tego co się działo. Za dużo było różnych zapachów, maść też zrobiła swoje.
-Dzięki temu otrzymasz zdolność zobaczenia czegoś, co będzie dotyczyło najważniej szych dla ciebie osób w twoim życiu. Może to nam pomoże-powiedziała Elisabeth uśmiechając się i podchodząc bliżej mnie
  Wzięłam maść i natarłam się do połowy. Po chwili zaryzykowałam i nałożyłam wszystko. Nagle mimowolnie upadłam na ziemię. I zemdlałam.
  Wizja dotyczyła śnieżnych gór NordMaru. Przepiękna kobieta uciekała z małym dzieckiem na rękach. Na jednej ręce wisiała przepiękna ciemno-niebieska bransoletka z ozdobami w kształcie srebrnych małych sów i paru złotych piórek. Była piękna. Piękna jak jej właściciel ka, która przypominała Zora i Mico.
  Uciekała przed kimś. Ktoś ją gonił. Nie miałam sił oglądać tej wizji dalej. Zaczęłam się szarpać, krzyczeć i przewracać na ziemi. Wiedziałam, że nikt mi nie pomoże. Byłam zdana wyłącznie na siebie. Nie mogłam tego oglądać to było straszne ! Tak bardzo współczułam tej kobiecie.
   Po dziesięciu minutach poczułam, że ktoś mnie dotyka. Były to pewnie te magiczne istoty, które były w okół. Wiem, że chciały mi pomóc, ale nie wiedziały jak.
   Musiałam popatrzeć się na wizję dalej...ale nagle coś zaczęło mnie jakby ciągnąć. Jakaś siła we mnie, całkiem mi nieznana powiedziała "NIE". Nie było wyjścia musiałam się jej poddać to była moja ostatnia deska ratunku.
   Poczułam, że coś ogrzewa mnie od środka. Że coś zawładnęło mną, coś ciepłego i przyjemnego. Poczułam też przyjemny nienaturalny szum drzew. Czułam rażące, dosłownie promienie słońca. Słońca o tej porze ? Poczułam, że prąd przyjemnie mnie poraża. Wodę, która utworzyła w okół mnie ochronna tarczę. Ciepły i przyjemny wiaterek. Coś co do mnie przemawiało "będzie dobrze". Siłę zmiany stanu. Mogłam nagle zmienić się w coś co zechciałam. I coś całkiem nowego. piaski zaczęły się usypywać obok. Coś jakby inna lepsza wizja spływała na mnie, próbowała utorować do mnie sobie drogę, ale nie mogła.
   I w tedy się udało. Był już nowy piękny ranek. Obudziłam się pod drzewem, a w okół było pełno ludzi. Ludzi na których mogłam liczyć. Był Zoro, Persefona, Mico, Kyrrie, Lya, Kera, Ichii, Ulgoria, i nową nie znaną osobę. Wiedziałam kto to. Marco. przyjaciel Zora i mój daleki kuzyn.
   Cieszyłam się, że wszyscy są w okół mnie. Cieszyłam się nawet z Ulgorii.
   O cholera ! Przecież ja jestem zupełnie naga ! Szybko chciałam się czymś okryć, ale spostrzegłam się, że mam na sobie długą bluzę Zora. Mogłam się domyślić. Jego moc pierwsza na mnie spłynęła.
   Uśmiechnęłam się do niego szeroko z nadzieją, że znowu będziemy kwita.
-Coś ty robiła ?-zapytał mnie Marco podając mi rękę
-Oj kuzyn ! Rytuał ! Miałam wskrzesić matkę !-opowiedziałam mu wstając
Wszyscy przytulili się do mnie,  po chwili zaczęli wracać do łóżek. Jedynie Marco i Zoro zostali ze mną.
-Oszalałaś ? Dalej nie chcesz dać sobie z tym spokoju ?-mówił dalej Marco
-Nie póki nie wskrzeszę matki !-powiedziałam patrząc na Zora, ciekawe dlaczego siedzi cicho, a zawsze było go słychać
Szliśmy przez chwilę w ciszy nic nie mówiąc.
-Dlaczego nie zapytasz Trybunału ?-zapytał mnie po chwili Marco
-Bo nikt mi o nich nie powiedział ?-od powiedziałam pytaniem
-Bo nikogo nie pytałaś. A mówiłem idź do Kaana-odezwał się w końcu Zoro.
-Co wy macie z tym Kaanem ?-zapytałam ich zatrzymując saię
-Dobra nie ważne idę spać !-powiedział Marco wchodząc do domu i trzaskając drzwiami
-Ja w sumie też idę spać-powiedziałam idąc za Markiem.
Zoro skinął głową i też poszedł spać. W sumie nie dziwię się. ledwo słońce wstało, a ja wcale dziś nie spałam.

   Długo nie pospałam. Równo z Południem nie mogłam już spać. podeszłam do okna. Był piękny poranek. Spojrzałam na termometr obok-dwadzieścia-pięć stopni w cieniu. O cieplutko dzisiaj.
   Ubrałam na siebie jeansowe-białe szorty i do tego bluzkę zawieszaną na ramionach na łańcuszku. Była biała a na niej była napis"I małe graficzne serduszko wariaty". Ubrałam na siebie bluzę Daniela vel Zora i zeszłam po schodach na parter.
   Ciekawe co porabia Mico. przeszła jej ochota na zabicie Zora ? Chyba tak. Z tego co wiem ich kłótnie z reguły trwają, albo dzień, albo nie ma ich wcale.
   Gdy zeszłam po chodach i rozejrzałam się po korytarzu mignął mi Kaan. No tak jest wampirem i bardzo szybko się porusza. Popatrzyłam się chwilę w jego kierunku nic nie myśląc. Po chwili pomyślałam "ale i tak się go nie zapytam".
   Chwilę później wyszłam z domu i poszłam w miejsce Zora. Miałam nadzieję, że go tam nie będzie.
  Przypomnieli mi się wszyscy ci, wspaniali ludzie na mojej drodze, którzy odchodzili bez słowa porze gnania. Miałam ochotę się rozpłakać. Wiedziałam jednak, że to nie możliwe.
   Szybko doszłam do nowo odkrytego miejsca. Miejsca gdzie można było szybko znaleźć Zora. Moja nadzieja się spełniła. nie było go tu. Więc usiadłam na trawę.
   Wróciły do mnie wspomnienia. Wspomnienia ludzi, którzy znaczyli dla mnie tak wiele. Wiele, ale nie tak bardzo jak Zoro. Z nim nikt nie może się równać. Wszyscy wracali.
   Zaczęłam płakać. Płakałam bez łez. Siedziałam z opuszczoną głową pomiędzy nogami i płakałam. Płakałam i nie mogłam przestać.
"Dlaczego oni mnie zostawili ?" "Dlaczego akurat teraz gdy ich potrzebuję ?" "Mogli przecież zostać"...wiele pytań krążyło mi po głowie.
-Musimy po prostu za akceptować to, że ludzie zostaną w naszych sercach, nawet jeśli nie będzie ich w naszym życiu.-usłyszałam za sobą znajomy głos. Głos, który kochałam.
-Ale jak ja mam to zrobić ? Nie potrafię tego. Te wspomnienia zadają ciosy-powiedziałam nie zmieniając pozycji.
-Bo czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i niepełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego uśmiechu są warci-nie dawał za wygraną Zoro. Chciał mi pomóc.
Usiadł obok mnie. Chyba wiedział, że nawet jego bliskość potrafiła leczyć rany. Oparłam głowę na jego ramieniu. Gdy tak leżę i myślę o moim Danielu wszystkie wspomnienia wygasają. Czy to możliwe ? Najwyraźniej tak.
-Ciekawe w jakim stanie byłabym teraz, gdybyśmy się wtedy nie poznali ?-zapytałam patrząc na niego
Popatrzył się na mnie z uśmiechem. Najwyraźniej ucieszył się z tego, że mi pomaga.
-Na pewno w strasznym. Beze mnie ludzie wariują-powiedział z uśmiechem, a ja się roześmiałam.
-Ponoć człowiek potrzebuje czterech przytuleń dziennie żeby przeżyć-powiedziałam po chwili nie spuszczając z niego wzroku.
-A czarownica ile potrzebuje ?-zapytał ciekawy mojej teorii
-Nie wiem. trzeba sprawdzić-powiedziałam wieszając się mu na szyi.
   Zaczęliśmy się całować. Tym razem nie tylko całować. Nie musieliśmy mówić głośno czego chcieliśmy. Doskonale to wiedzieliśmy i bez słów.
   Dzielił na mur. Mur, którego nie wolno nam było przekroczyć, ani zburzyć. My to właśnie robimy. teraz runął mur, który nas dzielił. Anioł i czarownica razem. Razem w czymś co było zakazane nie tylko dla nas. Kochaliśmy się, a to było tego najlepszym dowodem.
   Z nikim nie było mi tak dobrze jak z nim. Miałam nadzieję, ze on myśli to samo.

   Parę godzin znalazłam się w domu. Szłam przez dom. Zatrzymałam się koło schodów, żeby zawiązać sznurówki. Włosy opadły mi na oczy. I pewnie Lya byłaby zadowolona.
-Ponoć Zoro ma kogoś nowego-usłyszałam głos Kyrrie'go bardzo mnie zaciekawiło o czym rozmawiali wiec wsłuchałam się w rozmowę.
-Być może. Ale przez ile? Dwa dni ?-od powiedział Marco
Co ? Nie mogłam w to uwierzyć. Mój świat zawalił się. Jedyna osoba, która była mi bliska ma mieć niby kogoś innego. A ze mną ma być przez da dni ?
   Pobiegłam po schodach na górę do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Nie chciałam, aby ktoś patrzył jak cierpię, więc zamknęłam się na klucz.
   Kiedy była już noc wyszłam z pokoju coś zjeść. Na korytarzu spotkałam Zora. Stał koło schodów czekając na kogoś. Nie chciałam ani na niego patrzeć, ani z nim rozmawiać. Chciałam jedynie wygarnąć mu wszystko to co wiedziałam.
-I daj jej słowo, i zarzeknij się na śmierć, że ją kochasz jak nikogo, weź ją tak jak brałeś mnie. Powiedz, że nigdy jeszcze nie byłeś taki szczęśliwy. I podziękuj jej, że jest jednym telefonem w nocy, tak jak dziękowałeś mi setki razy kurwa w oczy.
A on podszedł do mnie i pocałował mnie tak jak zawsze.
-Kocham tylko ciebie-powiedział do ucha.
A łzy stanęły mi w oczach...

9 komentarzy:

  1. Jedna z najdłuższych. Mam pytanie ile jeszcze mniej więcej będzie wszystko trwać(mam na myśli księgi i całość książki)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedna z najdłużej trwających, wyczekiwanych i najciekawszych ksiąg jakie są.

    OdpowiedzUsuń
  3. To chyba moja ulubiona księga ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Angelicca moim zdaniem jest jedną z najlepszych postaci w całej książce. W sumie Zoro też. Razem się nakręcają !

    OdpowiedzUsuń
  5. I love this book! And Elisabeth is probably the best!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ich liebe es! Ich verliebte mich, wie Angelicca Liebe des Zora bekennen! Super, Sie haben viel Talent du schnell;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie sądziłam, że Zoro może być taką osobą. Wydawało mi się, że to raczej playboy jest, albo osoba bez uczuć. A tu proszę taka niespodzianka, że z Angeliccą. W sumie pasują do siebie.
    Poruszyła mnie jego historia.
    Od tego tomu jest moim ulubionym bohaterem !
    ---RenaLied

    OdpowiedzUsuń
  8. "‎- ZA KIM NAJBARDZIEJ TĘSKNISZ.?
    - HM.. TĘSKNIE ZA LUDŹMI , KTÓRZY NAUCZYLI MNIE ŻYĆ.
    - JAK TO NAUCZYLI ŻYĆ ? PRZECIEŻ KAŻDY TO POTRAFI.
    - JA NIE POTRAFIŁAM. NA SZCZĘŚCIE SPOTKAŁAM NA DRODZE WSPANIAŁYCH LUDZI, KTÓRZY POKAZALI MI JAK SIĘ ŚMIAĆ , KOCHAĆ , JAK CZUĆ SIĘ SZCZĘŚLIWĄ..
    - TO PEWNIE NAUCZYLI CIĘ TEŻ I PŁAKAĆ...
    - NIE , PŁAKAĆ NAUCZYŁAM SIĘ SAMA.. WTEDY , GDY ODESZLI BEZ SŁOWA POŻEGNANIA.."
    Boże jakie piękne słowa !! <3

    OdpowiedzUsuń