niedziela, 24 czerwca 2012

Księga 7








                                 Księga 7
"Wojna nie jest rozwiązaniem na różne kłopoty tego świata. Wiele osób uważa, że dzięki niej wszystko się skończy. Mylą się !"
                    Silven Akkai

                                            ***Ichii Rodriquez***

   Ocknąłem się. Spojrzałem w bok. Wszystkich nas spotkał ten sam los co Elisabeth. My jednak żyliśmy i byliśmy cali. Spojrzałem przed siebie. Błąd. Nie wszystkich. Nasze tyłu stały. Kyra, Persefona, Lya i Kera. Stoją gotowe do ataku. Przy najmniej Kyra. Władczynie żywiołów mogły stracić rozsądek, a wtedy trzy wybrane przeszłyby na inną stronę.
"-Mam pomysł-usłyszałem w głowie głos Zora-ale najpierw sprawdź czy Kyra jest wśród nas."
   Bez zbędnych pytań od razu się z nią skon taktowałem.
"Kyro żyjesz ?-zapytałem ją w myślach"
"Raczej tak-od powiedziała mi."
"-A Kera, Persefona i Lya ?"
"-Nie wiem. Udaję sparaliżowaną i jeden mały ruch, a się dowiedzą, że kłamię."
"-Dobrze. Zaczekaj bo Zoro ma plan."
"Już się boję-westchnęła."
"-Kyra stoi po naszej stronie. A jeśli chodzi o resztę to nic nie wie-po informowałem Zora."
"-Są nieistotne. Poza tym jeśli Kyra stoi to one na pewno też. Może jedynie przejęli ich umysł-odparł Zoro.-Zapytaj Kyrę czy da radę nas uwolnić."
"-Kyro ! Dałabyś radę nas uwolnić ?-zapytałem ją od razu"
"-Na prawdę nie wiem. Mam obolałe mięśnie. Jeden ruch i leżę-odparła."
"-No to mamy problem. Kyra nie wie czy damy radę-po informowałem Zora."
"-No to niezły bigos, nie ?-powiedział Ulgoria, który też odzyskał przytomność"
"-Kto jeszcze się ocknął ?-zapytał go od razu Zoro"
"-A niby skąd mam wiedzieć ? Wiem, że Mico i Kyrrie na pewno. Ale czy Marco i Angelicca tego nie wiem. Oberwali najmocniej-odparł Ulgoria."
"-Żyjemy obydwoje-powiedział do nas Marco."
"-Uff !-westchnął Zoro"
"-Ale o nas to się nie zamartwiacie ? No ładnie !-oskarżyła nas Persefona"
"-Zoro stwierdził, że skoro Kyrze nic nie jest, to i wam też nie-odparłem."
"-Wracając do planu-powiedział Zoro.-Gdy tylko Kyra nas uwolni policzycie do dziesięciu i biegniecie do wody. Płyniecie jak najszybciej na przeciwny brzeg."
"-Ale to tak na serio ?-zapytał z niedowierzaniem Kyrrie"
"-Tak-od powiedział mu Zoro."
"-I że niby teraz ?"
"-Nie jutro !"
"-Ale ja nie wiem czy dam radę. Będziecie ostrożni-po informowała nas Kyra przystępując do dzieła."
   Rozróżniliśmy nasze mięśnie. Szczególnie mięśnie nóg. Byliśmy gotowi do skoku. Albo raczej do wylądowania. Wylądowania jak kot !
   Ciśnienie nam podskoczyło, a serce podeszło do gardeł. Był to jeden z najważniej szych momentów. Czuliśmy się tak, jak małe dziecko, które zaraz otworzy prezenty.
   Poczułem, że przestrzeń pomiędzy nadgarstkami, a kajdanami jest jakby większa. Poczułem, ze krew do nich dopływa. To może być koniec, a jednocześnie początek.
   Czułem, ze Kyra robi co się da. Że krople potu wyskoczyły jej na czole.  Że serce gwałtowniej i mocniej jej bije. To może być jej koniec- serce może nie wytrzymać, może to być początek pięknej i potężnej Mistycznej siły.
   Czułem, ze możemy odwrócić nadgarstkami nie ocierając o kajdany. Czułem, że już blisko.
"-Weź mój miecz-powiedział do mnie w myślach Zoro."
"-Ale..."
"-Proszę-urwał mi.-Chcę uratować dziś czyjeś nowe życie."
   Od razu pojąłem o co mu chodzi. Kyra się nie kontrolowała, a jednej osobie trzeba pomóc.
"-Dobrze-od powiedziałem mu."
   Spojrzałem w górę. Jeszcze trochę. Czuję, ze Kyra da radę. Ale za jaką cenę ? Jej serce może nie wytrzymać. Przez walkę z Ulgorią vel Demonem jej serce jest teraz słabe. Przez długi czas leczyła się w NordMarze, ale to jej na serce nie pomogło. Kyrrie będzie musiał jej pomóc.
   Nagle poczułem, że lecę w duł. Ziemia się zbliżała. Spróbuję go z amortyzować. Ponoć  Asasyni są zwinni.
   Nie mam czasu na myślenie o sobie. Spojrzałem w kierunku Zora. tam gdzie powinien być nie było nikogo. Zoro był gdzie indziej.
   Jako czarny anioł leciał na swoich skrzydłach w kierunku spadającej Elisabeth. Zdąrzył ją złapać. chwilę później leciał w kierunku przeciwnego brzegu.
   Spojrzałem na Trybunał. Mieli dziwne miny. Nie spodziewali się, ze możemy się wymknąć. Ich miny są bezcenne ! Poza miną Silven. Uśmiechała się triumfalnie. O co w tej kobiecie chodzi ?
   Zaczęliśmy w morderczym tępie biec w kierunku rzeki. W ostatniej chwili złapałem miecz Zora. Razem z innymi wpadłem do rzeki. Chciałem dostać się na drugi brzeg rzeki.
   Zoro oddał Elisabeth pod opiekę Persefony i Kery, która zdąrzyła już zejść po schodach. Sam zaczął do nas wracać. Spojrzał na przeciwny brzeg i zobaczył, że potwory nas gonią. Schował skrzydła i wpadł do wody z dużym pluskiem. Woda nas zalała.
-Armagedon !-krzyknął Zoro podnosząc prawą rękę
   Nagle z nieba zaczęły spadać ogniste kule i uderzały celnie w przeciwników. Ale to nie wystarczyło. to zmusiło innych do ataku.
-Łańcuch piorunów !-krzyknął Kyrrie z przeciwnego brzegu
   Z jego dłoni wyleciała błyskawica. Najpierw uderzyła w jednego przeciwnika, a następnie odbiła się od niego i zaatakowała wszystkich innych.
   Wow ! pomyślałem.
   Z wody wyrosły korzenie, które zagrodziły im drogę. Było to tak szczelnie, że ich galaretowa te ciała i tak się nie przedrą. Sprawka Persefony.
   Nagle wielka fala Lya'i zalała wszystko. Piasek Ulgorii ich zasypał, a wiatr Kery wszystko zmroził.
   Reszta z nas nic już nie mogła zrobić. Ale też i nie musieliśmy.
-Nie rozumiem tej Silven-powiedziałem do Kyry, a Zoro nasłuchiwał o czym rozmawiamy.
-Ona pomogła nam wszystkim przeżyć-powiedziała do mnie Kyra.

                                   *****Zoro Cross*****

   -Że co ?!-wykrzyknąłem nie mogąc w to uwierzyć
-Ale to prawda ! Wszystko widziałam-próbowała przekonać mnie siostra.
   Nie to niemożliwe. Dlaczego kobieta, która była moją matką i która nas porzuciła miałaby nas ratować ?
-Czy ty sama siebie słyszysz ?-powiedziałem agresywnie do Kyry.
-Nie chcesz to nie wież. Wiem co widziałam. A Kera, Lya i Persefona mogą tylko wszystko potwierdzić-powiedziała Kyra na odchodzie.
-To prawda-odezwała się Elisabeth.-Gdyby nie ona i jej środki pomocnicze umarłabym.
   Nie chciałem w to uwierzyć. Nienawidziłem mojej matki. Nie za to, że zostawiła mnie. Za to, że zostawiła Mico. Myślę na odwrót niż Mico. Mico twierdzi, że nienawidzi jej za to, że ona zostawiła mnie. Szczerze ? Mam to gdzieś !
-Zoro może to prawda ? Nie mogliśmy tego widzieć, byliśmy nieprzytomni. A one wszystko widziały-powiedziała Mico, która stała naprzeciw mnie.
-No nie wierzę. Teraz i ty trzymasz jej stronę ?-powiedziałem do siostry.
   Nie do wiary. Mico jej nie na widziała z całego serca,a teraz nagle trzyma jej stronę ?
-Zoro-zaczął Ichii-Silven chce z tobą porozmawiać.
-No, na pewno-powiedziałem agresywnie.
   Szkoda, że nie mam kłów, jak wampiry. Mógłbym je pokazać.
-Pamiętasz ?-zaczął Marco- Potrafię wyczuć czy ktoś kłamie, czy też nie. Silven ma do ciebie prośbę. Chociaż ją wysłuchaj.
-Co ci szkodzi ?-wtrąciła Angelicca
   Westchnąłem. Najwyżej ją zabiję.
-Dobrze, ale Kyrrie pilnuj jej-westchnąłem.
   Zauważyłem, że Kyrrie i Marco kiwnęli głową. Kyrrie na moje polecenie, ale Marco był odwrócony w kierunku Ichii'ego więc jemu.
   Ciekawe czego od niego chciał ?
   Szybko się dowiedziałem. Marco rozproszył swoje siły, po to, aby przeciwnicy zobaczyli moją walkę z Silven. Podczas gdy ja będę rozmawiał z moją matką, oni będą oglądać jak walczymy. Zupełnie jak na meczu ! I nic nie mogą zrobić.
   Poszedłem parę kroków na przód. Nie chciałem stać blisko moich przyjaciół. Nie chciałem ich narażać. Wolałem sam się z nią rozprawić.
   Silven przyszła ze strony schodów. A raczej zza nich. Stanęła na przeciw mnie. Była do mnie podobna. Po niej odzie dziczyłem ciemniejszą karnację skóry i ciemne włosy.
   Przez chwilę wpatrywała się we mnie. Chyba nie mogła nadziwić się, że ma takiego syna. Syna podobnego do niej, a który chce ją zabić.
-Mów czego chcesz-powiedziałem do niej nie spuszczając z tonu.
-Mam do ciebie prośbę-zaczęła.
-Tyle wiem-urwałem jej.
   Westchnęła najwyraźniej nie wiedziała jak się za to zabrać. Nie rozumiem co może być takiego trudnego. W końcu powiedziała:
-Zabij mnie !
   Stanąłem jak wryty. Nie mogłem, ani się ruszyć, ani nic powiedzieć. Nagle odeszła mnie ochota na to, abym ją zabił. Teraz gdy sama to za proponowała. Nie rozumiałem dlaczego przyszła z tym do mnie.
   Usłyszałem, że inni też nie wiedzieli co się dzieje. Ktoś zasłonił usta dłonią (pewnie Lya) żeby nie okazać uczyć. Inni stali jak z paraliżowani.
-Jeśli to zrobisz powiem ci jak pokonać Trybunał-mówiła Silven.
-Nie rozumiem-zacząłem, ale zawahałem się. Nie wiedziałem jak zabić nieżywą. Poza tym dlaczego ona chce się zabić ?-Nie rozumiem dlaczego chcesz, abym pozbawił cię życia ?
-Jestem żywą osobą i nie chcę należeć do Trybunału-powiedziała Silven normalnym tonem. Najwyraźniej to, że może zaraz zginąć nie robi na niej żadnego wrażenia.
-Wojna nie jest rozwiązaniem na różne kłopoty tego świata. Wiele osób uważa, że dzięki niej wszystko się skończy. Mylą się ! Trybunał też tak uważa-ciągnęła Silven, aby mnie przekonać.
-Ale dlaczego ja ?-zapytałem z łomoczącym sercem.
-Bo wiem, że chcesz się mnie pozbyć. Według ciebie jestem złą osobą-od powiedziała mi z uśmiechem.
-To ?-zawahałem się nie byłem zdolny do mówienia. Coś zalegało mi w gardle.-To prawda, że nam pomogłaś ?
   Moje pytanie wybiło ją z tropu. Spochmurniała. Ale od powiedziała mi:
-Tak to prawda. Chciałam wam jakoś pomóc. Naprawić błąd, że odeszłam.
-To, że cię zabiję nie rozwiąże problemu !-zacząłem na nią krzyczeć- Wasylisa i Robert jakoś umarli i są wśród nich !
-Ale Elisabeth nie jest-broniła się.-Nie wiesz jakie to uczucie zabijać niewinnych ludzi ? Dzień w dzień musiałam zabijać. Wiem, jestem czarnym aniołem i to nie powinno do mnie trafić. Ale trafiło ! Nienawidzę się za to !-usłyszałem że zebrało się jej na płacz. tak samo jak mnie.
   W głębi serca ją kochałem. Ale nie chciałem się do tego przyznać. Chciałem, tak na prawdę usiąść w moim miejscu i rozpłakać się. Tak jak Angelicca rozpłakała się i tym razem to ona będzie musiała mnie pocieszać. A nie na odwrót. Kochałem ją i nie chciałem, aby ona też płakała.
   Rzuciłem swój miecz na ziemię.
-Nie, nie zrobię tego !-krzyknąłem
-Proszę !-podeszła do mnie i podniosła miecz- Zrób to dla mnie. Jako dowód wdzięczności ! Tylko ten raz !
   Poczułem, że po policzkach spływają mi łzy. Nie byłem w stanie i też nie chciałem ich zatrzymać. Pozwoliłem, aby strumieniem spłynęły mi po policzkach.
   Silven też zaczęła płakać. Zauważyła, że ktoś żywy z krwi i kości, jej syn, który chciał ja zabić naprawdę ją kocha. Nic nie udaję i ona o tym wie. Otarła mi łzy.
-Z Trybunałem nie będziecie musieli walczyć. Sami się ulotnią gdy ja zginę. Pozbądźcie się jedynie Aralosa-mówiła do mnie.-Zoro proszę cię !
   Kiwnąłem przecząco głową. Nie ! Nie zamierzam tego zrobić ! Chciałem-pierwszy pierwszy w życiu-aby została. Została z nami. Może wrócić do Kaana, albo Lee. Ale ma zostać !
-Kyrrie może mnie zawsze wskrzesić-powiedziała głosem pełnym łez.
   Spojrzałem na przyjaciela. Kiwną mi głową. Tak, wiem, ze będzie mógł. Ale chciałem, aby moja matka była Aniołem, a nie Cesarskim.
-Będziesz musiał mnie jeszcze spalić-powiedziała Silven.
   Chwyciłem miecz. Trzymałem go od  niechcenia. Nie chciałem jej nic zrobić. Pierwszy raz doświadczyłem matczynej miłości i nie chciałem jej stracić.
   Silven zrobiła krok do tyłu. Wiedziała, że w ten sposób mi pomoże. Że będzie mi łatwiej. Łatwiej ją zabić. Nie chciałem tego. Chciałem, aby została.
   Zamachałem się i wbiłem jej nóż prosto w serce. Zdążyła powiedzieć "kocham was" i umarła. Wyciągnąłem miecz i podpaliłem ogniem jej ciało. Potem opadłem na kolana i zacząłem płakać. Pierwszy raz straciłem -już na serio- matkę.
   Ile bym dał, aby cofnąć czas. Aby tego nie robić. Zatrzymać ją przy sobie.
   Poczułem, ze ktoś się do mnie przytula. Nie była to Angelicca. Była to moja siostra. Córka Silven. Poczułem, że ona też płacze. Pierwszy raz oboje chcieliśmy, aby nasza matka żyła.
-Miała rację. Trybunał się wycofuje-powiedziała Mico przez łzy.
-W dupie ich mam !-krzyknąłem
   Mico też płakała. Przez łzy tylko po informowała mnie, że Silven nie kłamała. Obydwoje w końcu przyznaliśmy się to tego, że kochamy nasza matkę z całych sił. Matkę, którą nigdy nie mieliśmy.
-Zoro jeśli oni się wycofają ja ją wskrzeszę-powiedział Kyrrie.-Ale nie wiem w jakiej postaci.
-Co to oznacza "nie wiem w jakiej postaci" ?-zapytała Angelicca
   Przysłuchaliśmy się z Mico tej rozmowie. Niech tylko spróbuje powiedzieć, że może odrodzić się w Trybunale. W tedy nie ręczę za siebie.
-Może odrodzić się jako Czarny Anioł, albo jako wampir Cesarski. Nie ma pewności-powiedział Kyrrie.
-Czyli-próbowałem coś powiedzieć, ale łzy mi przeszkadzały. Pociągnąłem nosem-może odrodzić się jako Anioł ?
-Tak. Ale to na ogól nie wypala.
-Spróbuj-powiedzieli wszyscy na raz.
   Kyrrie kiwnął głową. Był gotowy i na pewno zrobi co się da.

                                    *   *    *    *    *
   Usiadłem na murku obok schodów. Mico siedziała obok, a z drugiej strony usiadła Angelicca.
-Bo czasem trzeba się uśmiechnąć. Tak mimo wszystko, spróbować na nowo żyć. Przestać żyć w klatce zbudowanej z mieszanki wspomnień i nie spełnionych marzeń. Dać z siebie wszystko. Dla siebie i tych, którzy naszego uśmiechu są warci-szepnęła do mnie Angelicca.
   Uśmiechnąłem się. Cieszyłem się z tego, że zacytowała mnie samego.
-Musimy po prostu za akceptować to, że ludzie zostaną w naszych sercach, nawet jeśli nie będzie ich w naszym życiu-zacytowała znowu Angelicca.-Czy przypadkiem sam tego nie mówiłeś ?
   Wiedziała jak poprawić mi humor. Przy najmniej na chwilę. Po chwili z pochmurniałem wiedząc, że mogę Silven już więcej nie zobaczyć.
   Spojrzałem na Kyrrie'go, który kończył już swoje dzieło. Nad nim wznosiła się niebieskawo-czarna postać. Albo raczej kłębka dymu. Ale spod tego dymu można było wyczuć, że ktoś tam jest.
   Kyrrie ciągle wznosił ręce ku górze. Robił wszystko, aby Silven wróciła do nas jako Anioł. Nie wiem co powinienem się spodziewać po niebieskawo-czarnej chmurze. Czy to nie kolory Czarnych Aniołów ?
   Czekałem z nie cierpliwością. Czułem się jak przed laty, gdy chciałem otworzyć prezenty, a Lee mi nie pozwalał.
   Nagle Kyrrie opuścił ręce. Czekał, aż chmura się rozwieje. Czekaliśmy i my. Wpatrzeni w Chmurę, jak zahipnotyzowani. Jakby od tego zależało wszystko inne.
   Spod chmury widać już było nogi Silven. Coraz więcej jej ciała.
   Aż w końcu...
   Widać było jak przepiękna kobieta wzniesiona na swoich pięknych, czarnych skrzydłach była w powietrzu. Kyrrie zrobił co się dało. I udało się ! Była Czarnym Aniołem !
   Wstałem, żeby do niej pobiec. Razem z Mico wyścig owaliśmy się kto z nas będzie pierwszy. Schowała skrzydła i przytuliła się do nas.
   Z oczu znowu poleciały nam łzy.
-Aż mi się pić zechciało-powiedział stary Aralos.
-Łap pan !-powiedziała Anelicca rzucając mu butelkę z wodą.
   Wypił łapczywie. Co do dna. A Angelicca uśmiechnęła się.
-Kocham was-powiedziała do nas Silven.
-My ciebie też-powiedzieliśmy naraz z Mico.
-Dziękuję Kyrrie-powiedziała zwrócona ku osobie, która dała jej życie.
-Nie ma za co !-powiedział  uśmiechem Kyrrie
-Jeśli zaraz nie wrócimy do domu to Kaan i Lee dadzą nam karę na życie-powiedział Ulgoria.
   Szliśmy w kierunku domu. Szczęśliwi, że wygraliśmy, i że Silven jest z nami.
   Nasz uśmiech nie trwał długo. Tuż przed domem zauważyliśmy, że Kaan i Lee są przywiązani do dużych belek. I jakieś Anioły celują do nich.
   Rozległ się strzał. Kaan i Lee odeszli z naszego świata.
-I po Lucyferze-zaczął Aralos-i po już nie ma władcy Cesarskich.
   Zaczęliśmy biec w kierunku Białych Łowców. To nie możliwe, że Kaan i Lee-albo raczej Lucyfer-odeszli z tego świata ! Nie możliwe !!
   Krew nam znowu zaczęła mocno pulsować, podskoczyło ciśnienie, a serce waliło jak oszalałe...


7 komentarzy:

  1. Rozpłakałam się czytając. A moja matka "A dlaczeg
    o ty płaczesz" a ja "bo Silven umarła".
    I znowu skończyłaś w momencie takim, ze człowiek nie wie co będzie dalej !
    Aż chcę czytać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jedyny minus to to, że już pomału się wszystko kończy.
    Fajnie, że ciągle jest jakaś akcja.

    OdpowiedzUsuń
  3. A proposito di quanto sia divertente la lettura! Soprattutto ha fatto i momenti di Zoro e Sillven in modo che quanto l'uomo voglia di piangere ... non piangere bene.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale się dzieje ! :) Poproszę o kolejną księgę :* :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez wątpienia Zoro to najlepszy z nich wszystkich.
    Podoba mi się to, że w odróżnieniu od innych książek tu da się wczuć tak w ich relacje, że samemu ma się wrażenie "jestem w środku".
    Uwielbiam tą książkę !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. I dlaczego już się kończy ??

    OdpowiedzUsuń