środa, 8 maja 2013

Saga: Wybrani Tom 2 Trucizna Bogów Księga 2

            Księga 2

       "Widzisz ? O wszystkim da się zapomnieć. Nawet o tym, że skoro kochasz to zrobisz różne głupoty. Pamiętaj jednak, że nigdy nie zapomnisz o miłości."

                    Marco Lind










                             Rozdział 1-Zoro Cross


   "Wiesz co tato ? Ja to na twoim miejscu cieszyłbym się, że nie jesteś Wybranym. Te wszystkie zdolności sprowadzają nas do obłędu. No, ale są też i plusy. Jesteśmy nieśmiertelni. Teraz rozumiem dlaczego Kyrrie i Kyllie mają na nazwisko "Nieumarli"*
   A wracając do tematu...
   Wbrew pozorom wcale nie przybyłem zaraz po Kyrrie'im...

   Opowiem ci wszystko z mojego punktu widzenia..."


   -Nie rozumiem Zoro, dlaczego ty masz jakąś moc vel Spider-man, a ja nie ? To wszystko nie fair !-usłyszałem  głos należący do małego chłopca.
   Odwróciłem się do niego z uśmiechem. To taki mój patent, aby poudawać, że go słucham. Na ogól tego nie robię-prawie wcale go nie słucham. Nikt nie denerwuje mnie bardziej niż mój własny brat. Michał...Uśmiechnąłem się jeszcze raz. Zaraz zacznie coś podejrzewać.
-Znowu mnie nie słuchasz ?-zapytał mnie braciszek Uśmiechnąłem się szerzej, żeby to potwierdzić.
   Przez chwilę szliśmy w milczeniu. Skręciliśmy w wąską ulicę, która prowadziła do mojego dawnego domu. Podziwiałem widoki, które w końcówce wiosny były przepiękne. W okół było zielono. Kwiatki rosły na łąkach, drzewa bujały się leniwo w ciepłym-wiosennym wietrze.
-Zoro ?-Michał złapał mnie za jedną rękę i odwróciłem się.
W ustach trzymał jeden palec. Był sześciolatkiem, zawsze tak robił jak chciał zapytać o coś ważnego.-Dlaczego ty jesteś Upadłym**, a ja człowiekiem ?
-Nie jesteś człowiekiem. Jesteś w połowie jednym i w połowie drugim.-A nie mógł zapytać o pogodę ? Nie płakałbym.
-Aha-powiedział i przez chwilę milczał.-Ale ja widziałem już pół-Upadłych i mieli zdolności i skrzydła. A ja nie mam.
-Bo jesteś Neferataninem***. Synem Lycyfera - Upadłego należącego do Chóru Największych-i zwykłej śmiertelniczki-odpowiedziałem na jego pytanie. Zaraz szybko powiedziałem:-Nie wiesz co to Wikipedia, albo Google ?
Michał uśmiechnął się. Po chwili pomaszerowaliśmy wesoło do domu, w którym mieliśmy mieszkać. Fajnie będzie. Cieszę się też z faktu, że nie będę już w Czarnych Salach.
   Michał wyprzedził mnie tuż przed podwórkiem i pobiegł zadzwonić. W domu rozległ się wesoły głos, za którym się stęskniłem. Angelicca krzyczała: 'Ja otworzę, spróbuj mnie ktoś wyprzedzić'.
-Czy ona jest normalna ?-zapytał Michał
-Tak-odparłem bez wahania.
-Akurat-odparł z grymasem niedowierzającym Michał.
Angelicca odsunęła się na bok i gestem ręki zaprosiła nas do środka. Razem z Michałem weszliśmy do środka. Zrobiliśmy to równocześnie. Stanęliśmy i rozglądnęliśmy się. Nie mogłem uwierzyć ! Stary dom, a Nowy Dwór-chociaż może lepiej Mały Zamek- w ogóle nie byli do siebie podobne. Jakbym wszedł w całkiem inne miejsce.
   Uśmiechnąłem się pod nosem. No ! Kto by pomyślał, że dadzą sobie z tym wszystkim radę ? Ja na pewno tak nie myślałem. Elisabeth musiała im pomóc.
   Spojrzałem na schody. Na ostatnim schodku siedziała dziewczyna. Ładna, siedemnastolatka o fioletowych włosach i szarych oczach. Miała długie rzęsy, oliwkową karnację skóry. Spojrzałem na jej oczy, były głęboko osadzone w twarzy. Mój wzrok padł na jej włosy-zafascynowały mnie ! Były fioletowe, ale jednocześnie niebieskie. W słabym świetle były ciemno-niebieskie, a w oświetleniu fioletowe. Spojrzałem na jej ubranie, na sobie miała sukienkę ciemno-fioletową, a na górze czarną-pelerynę. Do połowy rąk miała włosy. Były lekko za falowane. Dziewczyna Marca ? Nie, to człowiek, ale co ona tu robi ?
   Spojrzała na mnie. Po chwili wstała i zaczęła iść, szła wolno w moim kierunku. Coraz szybciej pokonując dzielącą nas odległość.
Złapałem Michała za ramiona, on i Angelicca popatrzyli na mnie nic nie rozumiejąc. Popchałem Michała do Angeliccy i sam przyjąłem pozycję obronną. Wiedziałem co zamierza, ale ja się nie poddam bez walki.
   Zaczęła biec w moim kierunku. Przybrała pozycję do ataku, ale wyglądało to tak, jakby zwyczajnie się mną nie przejmowała-dziwne.  Na dalsze rozmyślania nie miałem już czasu. Próbowała mnie uderzyć,ale nie dałem jej szansy, zrobiłem szybki unik. Następne ataki powtarzały się, a ja robiłem ciągle uniki. Nie chciałem jej atakować. Musi mieć słaby punkt, chodź była niesamowita w walce.
   W pewnym momencie jak ataki były szybsze, niektóre cenniejsze. Chciała kopnąć mnie w głowę, ale ja szybko uklęknąłem. Ona natomiast odwróciła się na nodze i w tedy z drzwi wiatr przywiał mi jej zapach.
   I teraz ją mam ! Kiedy próbowała powtórzyć swój atak, ja wstałem na nogi i złapałem ją za pelerynę. Lekko zgiąłem nogi i okręcałem ją dookoła mnie.
-Tak, jesteś świetna-powiedziałem do niej, nie przestając kręcić.-Przypominasz człowieka, ale zgubił cię twój wyraz twarzy pozostało w nim trochę z wampira, zapach i twoje kły są odrobinę dłuższe niż u ludzi ! Jesteś dampirem.
   Zauważyłem, że dampirzyca zrobiła zdumioną minę. Nie sądziła, że ktoś to odkryje, a już na pewno nie Upadły Anioł. Jeszcze bardziej zgiąłem nogi i puściłem pelerynę. Dampirzyca poleciała w kierunku płotu i uderzyła w niego plecami. Musiało boleć.
-Zoro debilu-usłyszałem głos Angeliccy -to strażniczka Kyrrie'go.
-To Wybrany może mieć strażniczkę ?-zapytałem zdumiony-Przepraszam !-krzyknąłem do niej.
   Angelicca popatrzyła na mnie i pokręciła głową. No ładnie, pomyślałem. Ledwo przyjechałem już kłopotów sobie narobiłem. A w sumie strażniczka może być mu potrzebna przez to, że sam się okalecza. Ale ja jestem ułomny ! I co ja mam mu teraz powiedzieć ? 'Kyrrie przepraszam, nie wiedziałem, że masz strażniczkę, ale przypadkiem ją pobiłem ?' Nie zaszkodzi spróbować !
-Kyrrie !-wykrzyknąłem
   Michał się roześmiał. Chyba zorientował się co
zamierzam. Dampirzyca już do nas doszła. Kulała więc chyba moja wymówka wyda mu się sensowna, w najgorszym razie ja też dostanę. Angelica uśmiechnęła się do mnie. Podeszła i pocałowała mnie. Odwzajemniłem pocałunek. tak długo na niego czekałem.
-Boże. Zoro ledwo przyjechał a wy już się całujecie ? -usłyszałem głos, którego dawno nie słyszałem. Przestaliśmy się całować i spojrzeliśmy w miejsce z którego usłyszeliśmy ten głos.-Cześć-z uśmiechem przywitała nas Kera.
-Cześć !-uśmiechnąłem się do niej. -Kiedy przyjechałaś ?
-Nie dawno. Może dziesięć minut temu. Spotkałam Marca i powiedział mi, że tu jesteście.
-Kto to ?-usłyszeliśmy głos Michała-Kolejna Wybrana ?
-Tak-odpowiedział mu kolejny głos. Lya stała za Kerą i dlatego nie było jej widać.-Jestem Lya Lied a to Kera Gifted -wskazała na Kerę- A ty ?
-Michał Cross-odparł Michał uśmiechając się.
   Wszyscy popatrzyli na mnie. Ciekawe jakie mieli skojarzenia. Pewnie, że syn, albo coś takiego. A mówią, że to ja zawsze mam nie takie skojarzenia co potrzeba.
-Brat-odparłem.
-Ja jestem Rena Walker-usłyszeliśmy głos dampirzycy.
-Nic się nie zmieniliście-powiedziała do nas Angelicca z uśmiechem.
    Poszliśmy do środka. Poszedłem do mojego starego pokoju. Nic się tutaj nie zmieniło. Wszystko zostało tak jak było przed wyjazdem. Ucieszyłem się. Nie lubię gdy ktoś grzebie w moich rzeczach.
-Fajnie, że już wszyscy wracają.
   Poczułem jak Angelicca przytula się do mnie od tyłu. Uśmiechnąłem się. też się z tego ucieszyłem. Odwróciłem się do niej i pocałowałem ją w czoło.
-Ja też się cieszę-pocałowałem. Ja też.












                 Rozdział 2 -Mico Cross



   Po przejściu przez portal. Ostrożnie postawiłam nogę na ziemi. Przeszłam. Rozejrzałam się w ogół. Znajdowałam się na drodze prowadzącej do lasu. Na tej samej drodze gdzie kiedyś pod wpływem złości zabiłam paru ludzi dla ich krwi.
   Na drodze było parę kałuż. Pewnie ostatnio padał deszcz i nie zdążyły wyschnąć. Podeszłam do jednej, nachyliłam się i zaczęłam się w niej oglądać. Miałam czerwone oczy, a w ogół nich czerwone obróbki świadczące o żądzy krwi. Byłam teraz blada. Rumieńce lekko oblewały mi twarz. Mrugnęłam parę razy oczami i zmieniły swój odcień na niebieski.
   Rozejrzałam się szybko w okół. Dzięki tym oczom gorzej widziałam, ale przez nie nie zwracałam na siebie zbytniej uwagi. Nadal miałam wspaniały słuch. Dzięki niemu nikt nie zajdzie mnie od tyłu.
   Wstałam i spojrzałam na swoje ciuchy. Były to ostatnie rzeczy jakie miałam na sobie gdy opuszczałam Polskę. Spodnie jeansy, szary T-shirt a na tym biała bluza i białe adidasy.
   Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie ostatniego dnia w Polsce. Pobiegłam ścieżką w las. Musiałam zapolować. '-To się nie liczy. To tylko Aralos.' Przypomniały mi się słowa Angeliccy. 'Masz rację-odpowiedziałam jej w myślach-to się nie liczy. Teraz się dopiero zacznie.'
   Przyśpieszyłam. Spojrzałam do góry. Zobaczyłam paru ludzi. Oblizałam usta. Krew, którą miałam w sobie zaczęła szybciej płynąć, podskoczyło ciśnienie, serce zaczęło szybciej bić, wysunęły się kły. Skoczyłam przed siebie wprost na ludzi. Zabiłam ich wszystkich. Po chwili uklęknęłam nad jednym i zaczęłam pić. Ludzka-prawdziwa krew- smakowała najlepiej. Gdy skończyłam pić od wszystkich ludzi krew wstałam i oblizałam usta. Palcami wytarłam resztki krwi.
   Spojrzałam na siebie. Z zadowoleniem stwierdziłam, że wcale się nie ubrudziłam. Uśmiechnęłam się i zaczęłam biec w duł.
-To Angelicco też się nie liczy !-wykrzyczałam-To tylko posiłek. teraz się dopiero zacznie.
   Pobiegłam od razu do domu. Nie biegłam drogą tylko po drzewach, aby było szybciej. Skakałam z jednego drzewa na drugie. Po paru sekundach byłam przed domem.
   Zamurowało mnie !
   Nie spodziewałam się, że będzie tak wyglądał. Elisabeth i Marco postarali się. Jeśli chodzi o Angeliccę wątpię, aby cokolwiek zrobiła.
   Podeszłam do drzwi, poprawiłam włosy i zapukałam. Żadnej reakcji. Zapukałam znowu. Dalej nic. Dziwne. Nikogo nie ma ? Zapukałam jeszcze raz uderzając mocniej w drzwi. Zaczęły się otwierać.
-Boże nie łaska poczekać na...-w drzwiach stał Kyrrie. Gdy mnie zobaczył przerwał.
-Cześć-przywitałam go z uśmiechem.
   Zignorował mnie. Odwrócił się w drzwiach poszedł
kawałek i trzasnął drzwiami. No, teraz chyba wszystko wie. Wkurzona otworzyłam drzwi i mocno je popchałam. muszę z nim porozmawiać !
-Kyrrie ! Czekaj !-wrzasnęłam na niego. I poszłam za nim.
-Spadaj !-odkrzyknął
-Chcę tylko z tobą porozmawiać !
-Nie mamy o czym !
   Nasze krzyki sprowadziły tu Marca, Angeliccę, Zora, Kerę, Lya'ę. A nawet Elisabeth. Domyślam się, że wiedzą o wszystkim. Dlatego dziwnie się na mnie patrzą.
   Moje nerwy wzięły górę. Chciałam porozmawiać z nim. Powiedzieć, że przez ten cały czas nie widziałam się z Ichii'm prawie wcale. Że do tej pory nie zdecydowałam się na nikogo z nich. Że nadal go kocham. Ale on nawet nie chciał o tym ze mną rozmawiać. O niczym nie chciał rozmawiać. Nawet nie chciał na mnie patrzeć.
-Zatrzymaj się do cholery !-krzyknęłam idąc za nim
-Mico odpuść !-krzyknął do nas Zoro
-Nie zamierzam !-odkrzyknęłam.
   Zoro szybko pokonał odległość jaka nas dzieliła. Złapał mnie za rękę i pociągnął lekko. Szarpnęłam mocniej i wyrwałam się mu. Nie dał za wygraną. Przeskoczył mnie i z siłą popchał. Potknęłam się i poleciałam w duł. W ostatniej chwili złapałam się poręczy mocno zaciskając na niej ręce, aby nie zlecieć na duł. Poczułam na niej prąd. To Kyrrie utrudniał mi trzymanie się.
-Cholera !-wrzasnęłam i poleciałam na duł.
   Poczułam, że ktoś mnie złapał. odwróciłam głowę i zobaczyłam twarz Marca. Zaprzeczył ruchem głowy jakby
chciał mnie powstrzymać. Pokręciłam głową, aby dać mu do zrozumienia, że nie zamierzam się poddać. W odpowiedzi na to on jedynie mocniej mnie do siebie przycisnął.
   Popatrzyłam w górę. Kyrrie zatrzymał się i popatrzył w naszym kierunku. Na ustach miał triumfujący uśmieszek. Zawsze się tak uśmiechał gdy wszystko szło po jego myśli.
   Westchnęłam. Byłam zła za to, że wszyscy trzymali stronę Kyrrie'go a nie moją. Zresztą mieli rację. Zraniłam go a potem oczekiwałam, że od tak sobie mi wybaczy.
   Opuściłam głowę i poczułam, że uścisk Marca jest coraz słabszy. Popatrzyłam się na przyjaciół. Lya zapuściła grzywkę, teraz była długa i miała ją na środku głowy. Nadal była piękna, lecz próbowała dodać sobie trochę niewinnego wyrazy twarzy.
   Angelicca nic się nie zmieniła. Była nadal nieziemsko piękna, lecz jej oczy były jaśniejsze niż przedtem. Na jej ustach widniał uśmiech, który rozszyfrowałam. pamiętała to co sobie razem obiecywałyśmy. Teraz się zacznie, wszystko co przedtem miało na nas jakiś wpływ było już nie istotne. Teraz liczyłyśmy się tylko my dwie.
   Spojrzałam na Kerę i się zdziwiłam. Wcześniej wyglądała jak normalna osoba, jak nikt z nas. A teraz ? A teraz wyglądała jak anioł z krwi i kości. Upadły Anioł. Chodziła pewnym, odważnym ruchem, jej oczy śledziły wszystko i wszystkich z taką dokładnością, że po mały zaczynam się jej bać...w sumie nie. Nikogo się nie boję.
   Zoro jak to Zoro nic się nie zmienił. nawet jego sposób poruszania się. Chodził wyzywająco, odważnie i
buntowniczo. Z daleka widać było, że lepiej z nim nie zaczynać. W jego brązowych oczach widać było, że posiada niesamowitą moc. W sposobie patrzenia można by było wyczytać 'nikt się ze mną nie równa, radzę ci nie zaczynać'.
   Spojrzałam na Marca. Marco to ta sama osoba. Oliwkowa karnacja skóry, jasno zielone oczy, brązowe-krótkie włosy postawione do góry, brązowe brwi. Ogólnie można powiedzieć, że Marco jest ładny, ale jak to czarownik on przyciągał swoim wyglądem inne osoby. Uśmiechał się do mnie miło, odwzajemniłam uśmiech.
   Rozejrzałam się po zebranych jeszcze raz. Dokładnie i powoli. Nie wszyscy jeszcze przybyli, brakowało parę osób osób. Persefony, Ullgorii i Ichii'ego.
-Cholera ! Was anioły można na kilometr rozpoznać, a szczególnie Upadłe Anioły-powiedziałam patrząc na Zora.-Nie spodziewałam się takiej odmiany.
-Ty też się zmieniłaś. Zapuściłaś grzywkę i jesteś coraz piękniejsza-powiedziała Lya uśmiechając się do mnie.
-Gdzie Sillven i Kaan ?-zapytał mnie Zoro -Zjawią się ?
-Hmmm- wzruszyłam ramionami.-Nie jestem pewna. Sillven chce przyjechać bo chce się zobaczyć z tobą i Kyrą, A co do Kaana to nie jestem pewna.
-A Persefona i Ulgoria ?-Zoro usiadł na schodach i kiwną głową do Marca żeby mnie puścił. Popatrzył jak wszyscy się do mnie przytulają i idą razem do ogrodu. Został jedynie Marco i Angelicca. Kiedyś byłby z nami jeszcze Kyrrie.-Będą ?
-Tak, ale Persefona powiedziała, że na pewno będą
ostatni. W najbliższym czasie odbędzie się pogrzeb, chcą przy wszystkim pomóc więc zostaną tam trochę dłużej-powiedziałam siadając przed Zorem.
-Jaki pogrzeb ?-zapytali na raz Marco i Angelicca.
Popatrzyłam na nich zdziwiona. Najwyraźniej o niczym nie wiedzieli. Nie oni jedyni Zoro też się wszystkiemu przysłuchiwał. Westchnęłam i powiedziałam:
-Eli Akamone matka Ullgorii umarła...zginęła.
-Coś mi się wydaje, że ty nie mówisz nam wszystkiego-odezwała się jako pierwsza Angelicca.
-Chociaż po sekcji zwłok wyszło, że umarła bo spadła z klifu to ja w to nie wierzę-wszyscy na mnie spojrzeli, mówiłam już z nerwami.-Jaki wampir skacząc przez przepaść na drugą ginie przy tym ? Poza tym jest Cesarskim więc miała jeszcze możliwość wskrzeszenia się w innym miejscu.
-Co chcesz przez to powiedzieć ?-Zoro spojrzał na mnie a jego oczy płonęły
-Chcę powiedzieć, że...-nie dokończyłam bo zadzwonił telefon.
   Marco wstał sięgnął po telefon z zamiarem odebrania go. Wziął słuchawkę do ręki i przyłożył ją do ucha.
-Tak, słucham-powiedział Marco do słuchawki.
-O cześć. Będziecie ?-słychać było, że Marco cieszy się z rozmowy.
-Widzisz ? O wszystkim da się zapomnieć. Nawet o tym, że skoro kochasz to zrobisz różne głupoty. Pamiętaj jednak, że nigdy nie zapomnisz o miłości.
-Słucham ?!-krzyknął do telefonu ze zdziwieniem.
   Patrzyliśmy na niego ze zdziwieniem. Co takiego mogło poruszyć aż tak Marca ? Nagle telefon wypadł Marcowi z ręki i upadł na podłogę. Słyszałam ze słuchawki 'bip, bip, bip' sugerujące, że połączenie zostało zerwane.
   Spojrzałam na Marca. Miał kamienny wyraz twarzy.
-Kto to ?-zapytał go w końcu Zoro
-To była Persefona...-Marco zrobił przerwę, słyszałam, że z trudem przełyka ślinę. Minęło parę sekund zanim powiedział:-Przekazała mi, że jej i Lya'i matka nie żyje. Iris Lied zginęła w podobnych okolicznościach jak Eli Akamone.




  



*Nieumarli-Ze starożytnego języka Cesarskich Naunally znaczy Nieumarli.
** Upadli.-Anioły które sprzeciwiły się Bogu. W książce częściej pisze Upadli niż Upadłe Anioły.
*** Neferataniny- Córki bądź synowie Lucyfera i zwykłej śmiertelniczki. Wyglądają jak zwykłe Upadłe Anioły. Różnią się wrodzoną pięknością i czarnymi bądź niebieskimi oczyma bez źrenic. W starszym wieku mają skrzydła, ale nie muszą być widoczne.



1 komentarz:

  1. W końcu !!
    Lektura była piękna mam jedynie nadzieję, ze na następną Księgę nie będzie trzeba tak długo czekać :D

    OdpowiedzUsuń