niedziela, 9 czerwca 2013

Saga: Wybrani Tom 2 Trucizna Bogów Księga 3

                                          Księga 3

  "Niedawno byliśmy dziećmi, a świat był piękny. Potem doszły problemy, uczucia, jakieś błędy."

       Kyrrie Naunally

 
 


                           Rozdział 1-Kyrrie Naunally




   -Kyrrie, proszę obudź się-usłyszałem głos. Nie byłem w stanie stwierdzić czy to we śnie czy to na prawdę ktoś do mnie mówi.-Kyrrie !
   Otworzyłem oczy, aby sprawdzić. Rozejrzałem się po pokoju. Na skrawku łóżka siedziała Mico. Uśmiechnęła się gdy zobaczyła, że się przebudziłem. Doszedłem do wniosku, że nie warto tracić na nią czas. Usnąłem znowu.
   Słyszałem, że mnie woła, ale nie chciałem się obudzić i sprawdzić o co jej chodzi. Nagle poczułem, że ktoś ściąga ze mnie kołdrę. Zabiera mi poduszkę i przewraca mi łóżko tak, że z niego spadłem.
-Nie rozumiesz, że nie mamy o czym rozmawiać ?-zarzuciłem jej ze złością
-Kyrrie daj mi chociaż wytłumaczyć-odparła Mico ze smutkiem.
-Chcesz mi się tłumaczyć z miłości ?-nie poznawałem jej, a tym bardziej mnie zdziwiło, że chce się tłumaczyć z czegoś z czego nie da się wytłumaczyć.
-To nie była miłość. To było tylko zauroczenie-spojrzałem na nią ciekaw co jeszcze mi powie.-Nie wiem dlaczego tak wyszło. Pewnie dlatego, że brakowało mi twojej bliskości. Byłam samotna, a jemu najwyraźniej się podobałam...
-Mico...
-Nie ! Czekaj ! Daj mi skończyć-przerwała mi i powstrzymała mnie ruchem rąk.-Byłam głupia, że tak łatwo, się w to wciągnęłam. Nie myślałam, że to zajdzie tak daleko. nawet nie chciałam go, zawsze kochałam tylko ciebie, Kyrrie.
   Wywróciłem oczyma. Dobra ta jej historia robi z niej niewiniątko, zawsze chciała wyjść na czysto. Inni mieli cierpieć za nią. Kochałem ją i kocham nadal, ale nie chcę sobie pozwolić na to, aby znowu przytrafiło się problem o imieniu 'Ichii'.
-Do końca życia będziemy razem, do końca życia cię nie zostawię, cały świat był nasz gdy byliśmy razem to wszystko przemija nawet nie wiem kiedy, zawsze głupio skończymy gdy głupio żyjemy-powiedziała nagle Mico i zaskoczyła mnie. Postanowiłem odpowiedzieć jej tym samym:
-Niedawno byliśmy dziećmi, a świat był piękny. Potem doszły problemy, uczucia, jakieś błędy.
-Nie masz pojęcia , jak to jest wykłócać się z Bogiem o normalne życie , pieczętując to wylaniem kolejnych litrów łez , z pięściami w ustach , żeby nikt nie słyszał , jak bardzo krzyk rozsadza Ci płuca. Tyle wycierpiałam gdy cię straciłam, bez nas nic już nie ma sensu.
   Nagle usłyszeliśmy z Mico, że ktoś puka do naszych drzwi. Wstaliśmy i cicho wypowiedziałem:
-Proszę.
   Do środka wszedł Zoro. Westchnęliśmy z ulgą, że to nikt inny. Popatrzyłem na niego. Ręką sięgał do kieszeni znajdującej się w czarnej skórzanej kurtce. Wyjął z niej paczkę papierosów. Były to Viceroy'e Czerwone. Uśmiechnął się pod nosem. Ja piłem to on palił. Każdy z nas walczył ze skutkami ubocznymi bycia Wybranym w inny sposób. Ciekawią mnie jeszcze tylko inni.
-Chce ktoś ?-zapytał nas Zoro pokazując nam papierosy.
-Aha. Czyli Kyrrie pije to ty palisz ? -zapytała nas Mico zdziwiona. Zoro wzruszył ramionami, a ja się roześmiałem biorąc jednego papierosa.
-Pewnie się zastanawiacie po co tutaj przyszedłem-zaczął Zoro, a ja oddałem mu zapalniczkę. Odpalił sobie papierosa i podjął dalej:-W sumie szukałem Mico,ale od razu wiedziałem, że będzie tutaj. Ciebie Kyrrie pewnie też to zastanowi.
-O co chodzi ? Wymyśliłeś nowy sposób radzenia sobie ze skutkami ubocznymi ?-przerwała mu Mico pytaniem.
-Myślisz, że po to przyszedłem ? A ty jak sobie radzisz ? Ćpasz ?!-zapytał Zoro Mico ze złością.
-Nie, radzę sobie zupełnie inaczej !-odparła Mico ze złością
-Karmiąc się ludzką krwią. Myślisz, że tego nie widać ? Nie stajesz się coraz ładniejsza od tak sobie. Stajesz się prawdziwym Cesarskim potrzebujesz krwi tak samo jak ja, ale ja jej nie piję. Poza tym masz czerwone oczy. Nie jak Cesarski czarne bądź ciemne oczy. Masz jasno-czerwone jak prawdziwy wampir uzależniony od krwi ludzkiej.-westchnąłem popatrzyłem się na wszystkich. Na Zora, na Mico.-Co my robimy ? Teraz kłócimy się między sobą zamiast trzymać się razem. Zoro po co przyszedłeś.
-Kaan i Sillven przybyli. Czekają na nas pięciu.
-Pięciu ? Jest nas trzech-powiedziała Mico już innym, łagodniejszym tonem.
-Ja, ty, Kyrrie, Angelicca - odpowiedział Zoro.
-Brakuje nam piątej osoby - powiedziałem zastanawiając się kto może być piąty.
-Piąta osoba wam dwóm się raczej nie spodoba. Jest nią Ichii - Zoro skończył już palić i wyrzucił kiepa przez okno.
   Wkurzyłem się. W duchy modliłem się o to, aby Ichii nie przybył na letnie spotkanie. Za to, że zabrał mi Mico nienawidzę go. Trudno mi to przyznać, ale życzę mu śmierci.
-Idziemy ? - zapytała Mico radośnie.-Nie mogę się doczekać, aż zobaczę Sillven i Kaana.
-Idziemy - Zoro otworzył Mico drzwi i poszliśmy w kierunku schodów, aby zejść na dół.-Mico to ci się może nie spodobać. Sillven nie jest już Upadłym.
-No wiem o tym.
Zoro gwałtownie się zatrzymał prawie na niego wpadłem. Odwrócił się, aby zobaczyć czy nic mi nie jest. Upewnił się, że nie i odwrócił się do Mico.
-Nie mówiłaś mi o tym-powiedział do niej.
-Nie pytałeś-odparła Mico idąc dalej.
Zoro ruszył za nią. Przyśpieszyłem i szedłem równo z nim. Pewnie zaraz zapyta się o czym rozmawialiśmy z Mico, albo czy nie chcę się z nią pogodzić.
   Gdy się tak nad tym zastanawiam to chciałbym się pogodzić. Ale na pewno nie byłoby tak samo jak kiedyś. Z czasem na pewno by tak było, ale nie na chwilę obecną.
-I co pogodziliście się z Mico ?-zapytał mnie Zoro patrząc na mnie.
Wykrakałem.
-Nie...tak...to znaczy nie wiem-nie wiedziałem co mam mu odpowiedzieć. Sam nie byłem pewien czy się pogodziliśmy czy też nie.
-Jak to ? Byliście w jednym pokoju co najmniej przez 30 minut. Nie twierdź, że nie bo odkąd Mico do ciebie...hymm do was weszła minęło trzydzieści minut. Wiem bo stałem tam od początku-powiedział Zoro po paru sekundach.
-Nie jestem pewien czy tak czy nie-odpowiedziałem mu.
-Pytam ponieważ Kaan i Sillven na pewno coś wiedzą na wasz temat. Trudno mi to przyznać, ale razem z Kaan'em mieliśmy nadzieję, że będziecie razem z Mico. A Kaan jak sobie raz coś postanowi to tak będzie.
Zakończyliśmy naszą rozmowę bo doszliśmy do holu gdzie czekał na nas Kaan, Sillven, Mico i Angelicca. Ani śladu Ichii'ego. Jak nie będzie go do końca dnia to będę jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie.
   Ukłoniłem się przed Kaan'em i Sillven. Są Cesarzami więc nie ważne czy jestem od nich silniejszy czy nie,a le musiałem się pokłonić. W sumie ciekawi mnie kto z nas jest silniejszy ja czy Kaan.
   Zoro przytulił się do Sillven. Jest jego matką a nie widzieli się parę miesięcy. Na pewno się za sobą stęsknili.
   Sillven jako Wampir Cesarski strasznie się zmieniła. Z Upadłego Anioła pozostały w niej rysy jej twarzy i chłód w oczach. Z lekko falujących się włosów powstały spiralne loki. Wygląda to tak jakby zrobiła sobie na włosach trwałą ondulację. Grzywka była wyraźnie na środku głowy nadając jej trójkątny wyraz twarzy. Śniada karnacja skóry i ciemno-czerwone oczy. W oczach krył się nie tylko chłód, ale i przekonanie, że z Sillven nie warto zaczynać.   Rumieńce oblewały jej twarz. Sillven podobnie jak jej córka i syn byli nie prawdopodobnie piękni.
-Widzę, że jesteśmy już wszyscy-zaczął Kaan. Czy to oznacza, że Ichii też jest ?-Pewnie zastanawiacie się, dlaczego wezwałem tylko was. Nie wiem czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale jesteście najsilniejszymi z Wybranych. W tej grupie brakuje jedynie Persefony i Marca. Ale oni zaraz dojdą. Wszyscy dojdą. Na nieszczęście Mico i Kyrrie'go będzie też Ichii. Nie interesuje mnie dlaczego się pokłóciliście, także nie interesuje mnie dlaczego się do siebie nie odzywacie. Możecie to zachować dla siebie, albo powiedzieć otwarcie. Interesuje mnie tylko to czy się pogodziliście. Ponieważ tylko wszyscy razem jesteście tak potężni jak teraz. Więc pogodziliście się czy nie ?
-Tak. Dzisiaj. A nawet przed chwilą zanim Zoro nam powiedział, że chcecie się z nami widzieć-powiedziałem szybko zanim Mico zdążyła zaprzeczyć.
   Wszyscy popatrzyli na mnie ciekawi czy mówię prawdę. Zoro wiedział, że kłamię, Mico i Angelicca też. Oby Kaan i Sillven się nie zorientowali, że kłamię.
-W takim razie pozostaje nam czekać na resztę, aż przybędą-wtrąciła się Sillven ratując mi tyłek.-Idźcie do swoich pokoi gdy wszyscy się tutaj zjawią zawołamy was.
   Dzięki. Pomyślałem sobie w duchu. Sillven po raz kolejny ratuje nam tyłek. Gdyby nie ona Kaan na pewno ukarałby mnie za to, że okłamuję własnego cesarza.
   Wstaliśmy wszyscy i zaczęliśmy się rozchodzić. Angelicca z Zorem wyszli z domu. Albo poszli nad rzekę, albo siedzą na którejś z ławek przed domem. Ja poszedłem do swojego pokoju, a Mico szła za mną. Nie mam jej tego za złe bo dzięki temu, może Kaan sobie pomyśli, że naprawdę się pogodziliśmy.
   Wszedłem do pokoju, a Mico za mną i zamknęła drzwi. Położyłem się znowu na łóżko i patrzyłem w sufit.
-Dlaczego go okłamałeś ?-usłyszałem głos Mico
-A co miałem powiedzieć, że się nie pogodziliśmy, a on by myślał nad tym jak nas pogodzić ? Wiesz co jeżeli chcesz to mu to powiedz, bo ja nie zamierzam-odpowiedziałem jej.
Prędzej czy później i tak się pogodzimy, pomyślałem.
-Ale-zaczęła Mico, ale nie dokończyła bo znowu rozległo się pukanie do drzwi.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale czy mogę cię Kyrrie prosić ?
-Oczywiście-powiedziałem chętnie. Byłem szczęśliwy, że Mico nie będzie chciała ode mnie wyjaśnień, a z Sillven sobie porozmawiam.
   Wyszedłem z pokoju za Sillven i skierowaliśmy się do okna, które znajdowało się na końcu korytarza. Schodziło się do niego po schodkach. W sumie było to małe pomieszczenie z dwoma ławkami, trzema krzesłami i małą szafką. Kiedyś graliśmy tu w karty i różne gry planszowe. Do tej pory karty, gry, inne zabawki z dzieciństwa i albumy fotograficzne trzymamy w szafce.
   Na środku tego pomieszczenie stał mały stół. A na nim popielniczka, paczka papierosów i dwa piwa. Ślad, że Zoro już zdążył odwiedzić to miejsce.
-O czym chcesz rozmawiać ?-zapytałem Sillven wychylając się przez okno.
   Na jednej z ławek siedział Zoro i Angelicca. Najszczęśliwsza para jaką znam. Chyba jeszcze nigdy się nie pokłócili, a jeżeli tak to trwało to nie mniej niż pięć minut.
   Zoro wraz z Angeliccą z czegoś się śmiali. Może Zoro opowiedział jej jakiś kawał. To w jego stylu.
-Dlaczego okłamałeś swojego Cesarza ?-usłyszałem głos Sillven.
   Spojrzałem na nią. Siedziała jak mieszkaniec Turcji na jednym z krzeseł pod ścianą , z głową i plecami opartymi o ścianę.
-Tak wiem, że go okłamałem, ale musiałem ponieważ tak naprawdę wcale się z Mico nie pogodziłem. Ale po co tracić czas na coś takiego skoro ważniejszy jest nasz trening-odpowiedziałem Sillven.
-Aha - Sillven powiedziała to takim tonem, który sugerował o tym, że ciężko jej jest w to uwierzyć.-Musicie się pogodzić, „ponieważ tylko wszyscy razem jesteście tak potężni jak teraz”-powiedziała Sillven cytując Kaana.
   Sillven próbowała naśladować Kaana nie tylko tym, że go zacytowała, ale też tym, że podobnie unosiła głos. Nie mówiła, ani za cicho, ani za głośno.
-Wiem...problem w tym, że-nie byłem pewien co powinienem powiedzieć. Bałem się, że przysłała ją Mico. Postanowiłem położyć wszystko na jedną kartę.-chcę się z nią pogodzić, ale nie jestem pewien, czy gdy znowu będzie tak jak zawsze nie pojawi się problem o imieniu 'Ichii'.
   Sillven popatrzyła na mnie swoimi krwisto-czerwonymi oczyma. Wyrażały współczucie. Po przemianie w Cesarskiego Wampira zachowała z Upadłego Anioła dawne cechy: współczucie, miłość do Kaana, własnych dzieci i zwierząt, także chęć pomocy innym, a także zimne oczy.
-Przykro mi, ale tego jednego nie możemy być pewni, a także nie możemy być pewni, że on nas teraz nie podsłuchuje-odezwała się w końcu Cesarzowa.-Ale jestem pewna jednej rzeczy, Mico nikogo nie kocha tak bardzo jak ciebie.
-Skoro mnie tak kocha, to dlaczego wybrała Ichii'ego ?-zapytałem wkurzony
-Wydaje mi się, że zbłądziła. Może brakowało jej twojej bliskości ?
   Chciałem jej odpowiedzieć, że być może ponieważ ktoś taki jak ja nie ma prawda do tego, aby wyznawać swoją miłość córce Kaana, przyszłej Cesarzowej Wampirów Cesarskich. Takie jest prawo ustawione w Krainach Centralnych, mimo że jego procedura jest dość dziwna.
   Usłyszeliśmy pukanie. Pewnie Kaan chce nas wszystkich zobaczyć.
   Dziwne po raz kolejny już dzisiaj słyszę pukanie do drzwi pokoju, w którym się aktualnie znajduję. A osoba, która przychodzi nie rozmawia z nami bo się stęskniła, tylko dlatego, że musi coś powiedzieć ważnego.
-Chodźcie Cesarz nas wzywa-usłyszeliśmy głos Kery, która weszła do nas.
   Razem z Sillven poszliśmy za Kerą pewni, że zaprowadzi nas wprost do Kaana. Byłem pewien, że Lee...albo raczej Lucyfer już jest.
-Persefona, Ulgoria, Lee już do nas dołączyli. Więc wszystko co chcemy wam powiedzieć powiemy-usłyszeliśmy z dołu głos Kaana.-Musicie zacząć trening. Trening jest podstawą do waszego przeżycia. A Lindana zaczęła już na was polowanie.





                             Rozdział 2 Kera Gifted


   W osłupieniu zeszliśmy po schodach. Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział Kaan. „Lindana zaczęła już na was polowanie.” Mści się, za to, że Sillven od nich odeszła. Nie dziwię się jej. Sillven jest silna. A kogoś takiego w Trybunale potrzebują.
   Kyrrie usiadł na schodach obok Zora i Angeliccy. Ja zeszłam na dół i usiadłam na wolnym miejscu obok Marca. Siedzieliśmy po dwie, albo trzy osoby. Jako pierwsi siedzieli Persefona, Mico i Ulgoria. Za nimi siedziałam ja i Marco. Za nami siedział Zoro, Angelicca i Kyrrie. Kaan, Sillven, Elisabeth i Lucyfer stali naprzeciw nas.
-Jak już powiedziałem musicie wznowić trening-usłyszeliśmy ponownie głos Kaana.-Będziecie trenować w grupach. Grupy zostaną ustalone na podstawie waszej siły. Jak się pewnie domyślacie ustaliłem kto z was jest najsilniejszy. Zoro i Mico jesteście na tym samym poziomie. Zaraz za wami jest Angelicca, Kyrrie, Persefona, Marco, Ichii, potem Ulgoria, Lya i Kera. Pierwsza siódemka nie ulegnie zmiany, lecz ostatnia trójka jeszcze może się zmienić miejscami. Zmiana przywódcy nie nastąpi, nadal będzie nim Zoro. Muszę przyznać, że twoje zdolności mnie zachwycają, panie Cross.
Co do par. Zoro będzie w parze z Persefoną, Angelicca z Markiem, Kyrrie z Ichii'm, Ulgoria z Lya'ą, a Kera z Kyrą. Tak, Kyra będzie uczestniczyła w waszych treningach. Jest potężnym Mistykiem, da radę. Mico została wykluczona z waszych treningów. Przejdzie inny trening. Chociaż wy potem też przejdziecie podobny.
Widzę, że każdy z was ma strój na sobie odpowiedni do treningów. Dlatego teraz wyjdziemy do parku gdzie wykonacie swoje pierwsze ćwiczenia. Waszym instruktorem będzie Sillven.
   Kaan ruszył w stronę tylnych drzwi, a my poszliśmy za nim. Byłam zła na siebie, że nie założyłam odpowiedniejszych ciuchów na dzisiaj. Miałam na sobie czarne leginsy, adidasy i ciemną tunikę.
   Inni nie byli w lepszej sytuacji niż ja. Mieli dżinsy i dopasowane do figury bądź luźne t – shirt'y. Najgorzej miała Lya, która była w spódnicy, a najlepiej miał Zoro, który miał na sobie dresy.
   Doszliśmy do parku. Ustawiliśmy się w pół-kole i czekaliśmy na instrukcje od Kaana, bądź Sillven. Kaan mierzył nas wszystkich wzrokiem, Sillven podobnie. Potem powiedzieli coś do siebie czego nie usłyszałam. Pewnie zastanawiali się nad tym co będziemy robić.
   Sillven kiwnęła mu w końcu głową i wystąpiła krok naprzeciw. Boże, ile może to trwać ?
-Jako pierwsi w treningu wezmą udział Zoro i Kaan -po patrzyliśmy w osłupieniu na Sillven. Przecież Zoro miał trenować z Mico.-Kaan będzie się bronił, a Zoro powinien go atakować, w momencie gdy Kaan zobaczy, że Zoro go nie atakuje sam wykona atak. Zrozumiano ?
   Kaan i Zoro kiwnęli głowami. Zoro zrobił parę kroków naprzód i stanął w pewnej odległości od Kaana, Kaan zdjął bluzkę i zrobił to samo.
   Cesarz wampirów przyjął pozycję obronną i czekał na atak Zora. Zoro zrobił wdech i zaczął biec w kierunku przeciwnika. Z jednej ręki zrobił pięść i chciał uderzyć w Kaana. Ten uśmiechnął się jedynie i z jednej strony zalała Zora fala lawy.
   Popatrzyliśmy na Sillven, lecz ona nawet nie zareagowała. Pewnie uznaje to za obronę przed atakiem syna.
   Zoro wycofał się trochę i ponowił próbę. Lecz Kaan wyczarował przed nim rzekę z lawy. Zoro nie zdołałby jej przeskoczyć.
   Stanął w miejscu i chyba myślał nad tym co powinien teraz zrobić. Kaan wykorzystał moment i próbował znokautować Zora kulą z ziemi i lawy. Lecz Zoro też się bronił i zrobił kilka zwinnych uników do tyłu. Stanął w miejscu i zwrócił się do Sillven:
-Mogę latać ?
-Nie. W tedy Kaan nie miałby najmniejszych szans-odpowiedziała Sillven.
-Aha-skwitował Zoro.
   Zoro uśmiechnął się pod nosem. To oznaczało, że ma plan do działania. To spec od planów na pewno mu się uda.
   Zoro zaczął się wycofywać do tyłu. Popatrzyłam na niego i zastanawiałam się nad tym co on też wymyśla. Nagle odwrócił się gwałtownie a z jego ręki poleciała kula ognia, a za nią następne. Kaan robił uniki, niektóre kule odbijał ręką i leciały gdzie indziej. Zoro zauważył, że jego ataki nie skutkują więc zwiększył ich prędkość i ilość. Podskoczył i w dwóch rękach wyczarował sobie największą z nich i rzucił w stronę Kaana. Po chwili wyczarował ścianę z ognia, której Kaan nie pokona. Po chwili zaczął biec w jej kierunku. Krzyknął „hastu” i nagle usłyszeliśmy jakiś wybuch. Zoro wbiegł do środka i nagle ściana opadła. Zobaczyliśmy Zora, który trzymał swój miecz przy szyi Kaana.
-Wygrałem-powiedział Zoro z uśmiechem.
-Zaliczone-powiedziała Sillven zadowolona z syna.
-Nie możliwe-skomentował wszystko Kaana wstrząśnięty.
-Nie chcesz nie wierz, fakty mówią same za siebie-odparł Zoro opuszczając miecz, który zaczął pomału znikać.
-Czas nadszedł na Mico i Persefonę-poinformowała nas Sillven.-Atakować będzie Mico, a bronić się będzie Persefona.
   Mico i Persefona ściągnęły lekkie bluzki z siebie i buty. Uśmiechnęły się do siebie i zrobiły parę kroków na przód.
-Mogę się zmienić ?-zapytała nie pewnie Persefona.
-Oczywiście-odpowiedziała jej Sillven.
-Chamstwo-skomentował ich Zoro.-Ja nie mogłem latać. To nie fair !
-I tak wygrałeś-uśmiechnęła się do niego Persefona.-Hastu !
   Po chwili patrzyliśmy na piękną panią ziemi. Nie mogłam się na nią napatrzeć. Była jeszcze piękniejsza niż w rzeczywistości.
   Mico nie czekała na sygnał, ani nic takiego zaatakowała bez ostrzeżenia. Lecz Persefona się nie dała. Z ziemi wyrosły korzenie drzew i związały ją.
   Gdy Mico próbowała się poruszyć pułapka zaciskała się wokół niej jeszcze bardziej. Poczułam, że coś drażni mój zmysł węchu. Wprawdzie nie miałam takiego węchu jak wampiry, lecz bez wątpienia poczułam zapach palonego drzewa.
   Mico użyła swojej zdolności władania nad słońcem i księżycem. Wykorzystała promienie słońca, aby się wykorzystać. Przepaliła swoje więzienie i była wolna.
   Zaczęła biec w kierunku Persefony, lecz do niej nie dobiegła. Następną pułapką okazało się to, że Persefona usunęła spod stóp Mico ziemię. Mico poleciała na dół. Dziura miała głębokość 15 metrów.
-Cholera !-usłyszeliśmy głos Mico dobiegający z dziury.
   Patrzyliśmy na to co wymyśli Mico. Nagle zauważyliśmy, że robi się coraz ciemniej. Spojrzałam na słońce i zobaczyłam zaćmienie. No tak ! Wampiry Cesarskie czerpią siłę z ciemności spowodowanej księżycem, a jeszcze większą zaćmieniem. A Persefona wtedy ma problemy z kontrolowaniem swoich sił.
   Mico wyskoczyła z pułapki. I zaczęła z szybkością piec w kierunku Persefony. Wyskoczyła koło niej i zaczęła wirować z wyprostowanymi nogami w kierunku Persefony. Uderzyła w jej twarz. Usiadła na niej i zza pasa wyciągnęła drewniany kołek. Przyłożyła jej do miejsca gdzie znajduje się serce i powiedziała:
-Zwycięstwo.
-Powinnam wam nie zaliczyć. Ani tobie Mico, ani Persefonie. Lecz Elisabeth wpłynęła na moją decyzję. Więc niech będzie.
   Sillven spojrzała na słońce które zbliżało się ku zachodowi. Mam wrażenie, że dzisiaj już żadne próby, treningi czy jak to nazwać już się nie odbędą. Jeżeli tak to będzie to plusem dla mnie. Nie zniszczę sobie paznokci i ciuchów.
-Zbliża się zachód. Następne treningi nie mają już sensu. Wampiry w ciemnościach mają przewagę nad innymi. Dokończymy jutro rano o dziesiątej. Nie zaśpijcie. O dziesiątej widzimy się w holu. Teraz idźcie zapolujcie, pozbierajcie siły, wypocznijcie. Do jutra, dobrej nocy. 
-Dobranoc-powiedzieliśmy wszyscy naraz.
Anioły, Assasyni, Czarownicy skierowali się do domu, a wampiry wybrały się na polowanie.
   Poszłam pod prysznic. Miałam dość dzisiejszego dnia. Razem z potem, miałam nadzieję, że usuwam cały dzisiejszy dzień. Jutro ja będę brać udział w treningu. Nie wiadomo kto zostanie moim partnerem. Mico i Persefona są przyjaciółkami a Sillven dała ich do pojedynku między sobą. Nie wiadomo czego można się spodziewać.
   Gdy wyszłam spod prysznica skierowałam się od razu do łóżka. Zanim się położyłam spojrzałam przez okno. Na ławce pod dębem siedział Zoro wraz z Kyrrie'im. O czymś rozmawiali. Pewnie o Mico, może o wskazówkach na temat pojedynków, albo po prostu Zoro mówił mu o tym jak pokonał Kaana.
   Chwilę potem zobaczyłam jak wraca Persefona, Mico i Ulgoria z polowania. Uśmiechnięci o czymś rozmawiali. Ulgoria coś powiedział, zrobił do tego zdziwioną minę i wszyscy zaczęli się śmiać.
   Lya znikąd pojawiła się na ławce Zora i Kyrrie'go. Z uśmiechem coś do nich mówiąc. Kyrrie uśmiechnął się do niej i lekko ją popchał. Lya udała, że było to mocno i spadła z ławki. Angelicca podeszła do nich i powiedziała coś. Zoro to skomentował i zaczęli się śmiać.
   Dwie ławki dalej siedział Marco z Ichii'm. Rozmawiali o czymś wesoło. Stwierdziłam, że dołączę do nich. Zaczęłam się ubierać, w luźniejsze ciuchy. Przeczesałam włosy ruszyłam do drzwi. Wyszłam i od razu skierowałam się do parku.
   Zamiast do Marca i Ichii'ego dołączyłam do Mico, Ulgorii i Persefony kierujących się do Zora, Kyrrie'go, Angeliccy i Lya'i.
-A co powiecie na wielkie, wspólne ognisko ?-podrzuciłam pomysł na wieczór.
-Świetny pomysł-pochwaliła mnie Mico.-Persefona wyczaruje dla nas chrust, a Zoro rozpali ognisko.
-O, a Mico włączyły się marzenia-odezwał się Zoro, a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
-Czy coś nas ominęło ?-usłyszeliśmy za nami głos Marca.
-Pomysł na ognisko-powiedział do niego Kyrrie. -W każdym razie każdemu podoba się pomysł.
   Pół nocy spędziliśmy wokół ogniska. Smażyliśmy kiełbaski, odpowiadaliśmy kawały, śpiewaliśmy piosenki, opowiadaliśmy historię jakie się nam przytrafiły gdy się rozdzieliliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz